X

Archiwum

X

Kategorie bloga

X

Znajomi

wszyscy znajomi(2)
X

Szukaj


X

O mnie

Jestem sosna z Garwolina. Na tym blogu znajdziesz opis 14020.89 kilometrów moich tras z czego 187.50 w terenie.
Moja prędkość średnia to jedynie 22.66 km/h, ale cały czas rośnie. Więcej o mnie.

Moje rowery

Button rowerowy

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sosna.bikestats.pl

sosna prowadzi tutaj blog rowerowy

sosna

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:171.23 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:08:04
Średnia prędkość:21.23 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:85.62 km i 4h 02m
Więcej statystyk

Nad Wisłę przez Puznów

  d a n e    w y j a z d u 85.43 km 0.00 km teren 04:04 h Pr.śr.:21.01 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Victus ;]
Niedziela, 14 kwietnia 2013 | dodano: 15.04.2013

Z "małym" poślizgiem wrzucam zdjęcia.
Opis będzie słaby, bo już nie wszystko pamiętam.

Miałem w zamiarze pojechać w okolice Latowicza. Wystartowałem dość wcześniej i ruszyłem w kierunku wschodnim. Na wysokości Niecieplina zaczęło kropić.

Wysoka woda w Wildze doszła aż do drogi.

Zanim dojechałem do Puznowa rozpadało się na dobre. Uznałem, że jazda w mokrym ubraniu nie ma sensu przy tak niskiej temperaturze, więc zacząłem wracać.

Zanim dojechałem do Garwolina padać przestało. Cóż - skoro tak to pojadę w drugą stronę.
W Czyszkówku też sporo wody.

Przez Górki przejechałem bez zatrzymania, potem Wilkowyja.

Zastanawiałem się nad dojechaniem do Stoczka i jazdą po głownej do Wilgi, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Jak się potem okazało dobrze zrobiłem bo w stoczku woda przelewała się przez most i droga była zamknięta.
Do Żabieńca.

Wilga w Trzciance. Tu w miarę spokój.

Za Cyganówką wyprzedził mnie wóz strażacki, na wlocie do Wilgi kolejny. Okazało się, że w okolicy kościoła został podmyty wał.
Wilga w Wildze

Z Wilgi pojechałem do Wólki Gruszczyńskiej, stamtąd do Zakrzewa a następnie do Mariańskiego Porzecza. Tam chwila postoju na jedzenie.

Stamtąd pojechałem przez Szymanowice Małe i Duże, potem Wysoczyn do Piwonina.

Z Sobień Jezior już bez kombinowania. Dość zmęczony byłem, a na obiad chciałem zdążyć.

Gdzieś przed Osieckiem.


Na obiad zdążyłem :)



Wiosennie

  d a n e    w y j a z d u 85.80 km 0.00 km teren 04:00 h Pr.śr.:21.45 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Victus ;]
Niedziela, 7 kwietnia 2013 | dodano: 07.04.2013

Wstałem raniutko, bo już o 6:06. Skromne śniadanie i pobiegłem do kościoła.
Zdjęcie z 6:21. Niebo jeszcze zamglone a na termometrze 2 stopnie poniżej zera.

O 7:30 byłem z powrotem.
Zjadłem porządniejsze śniadanie i zacząłem się zbierać na rower. Plan ambitny: Wola Rębkowska, Kościeliska, Osieck, Tabor, Celestynów, Kołbiel, Siennica, Parysów. Chwila przed komputerem, żeby z pomocą Google Maps sprawdzić ile to będzie kilometrów. Wyszło 86 - kurcze sporo jak na drugą jazdę po zimowej przerwie. Krótsza wersja omijająca Siennicę - 79. Żadna różnica. No nic - zobaczymy. Jak bedzie ciężko, to wrócę z Kołbieli prosto do domu - będzie 65.
Na rower wsiadłem dopiero o 8:25 - m.in. dlatego, że nie mogłem znaleźć bidonu. Na termometrze już jeden stopień na plusie. Trochę chłodno. Miasto puste, więc bez problemów przebijam się na drugą stronę. 10 minut później wyjeżdżam z miasta.

Po pokonaniu wiaduktu w Woli Rębkowskiej już nie było mi zimno. Zaraz potem skręcam w prawo, mijam OSM Garwolin i wjeżdżam do lasu. Tam zima jeszcze dość mocno się trzyma. W zacienionych miejscach na asfalcie leży śnieg i trzeba jechać wąskimi koleinami.

Skręcam na Kościeliska.

Dalej droga już dużo lepsza - śniegu brak i raczej sucho poza mokrymi językami od czasu do czasu.

Już blisko do Osiecka.

Osieck przejeżdżam bez zatrzymania. Za Kościołem jadę prosto w kierunku miejscowości Tabor. Przed wiaduktem kolejowym robię pierwszą przerwę. Na liczniku prawie 25 km.

Po 10-minutowym odpoczynku ruszam dalej. Mijam Tabor i wskakuję na DK 50.

Ruch nie jest duży, ale większość to ciężarówki więc jazda nie jest zbyt przyjemna. Na szczęście kawałek dalej skręciłem na Celestynów.

W Celestynowie akurat trafiłem na korek pod kościołem. Chyba jedna msza się właśnie kończyła, a druga zaraz miała zacząć. Musiałem chwilę odstać.
Koło cmentarza sporo wody na drodze, ale bez śniegu. Na rondzie skręcam w prawo w kierunku Kołbieli. Uda zaczynają boleć. Chyba za ostro jechałem do tej pory, a pozimowa kondycja jest żadna. Kręcę 21-22 km/h. Za przejazdem kolejowym dogania mnie i wyprzedza grupka około 10-12 rowerzystów. Jeden proponuje: "Dawaj na kółko!". Trochę przyspieszam, ale nie udaje mi się złapać bezpośrednio za nimi tylko w odstępie 30-40 metrów. Jadę tak na ogonie przez jakiś czas, ale tempo 26-28 km/h okazuje się za wysokie i zaraz po wyjeździe z lasu zostaję odstawiony.

Dokręcam do Kołbieli i tam staję pod sklepem żeby uzupełnić zapasy cukru. Po 10 minutach ruszam dalej. Nie wracam przez Puznówkę do domu tylko kieruję się na Siennicę. Zaczyna mi być gorąco w nogi, więc kilka kilometrów dalej odpinam nogawki zewnętrznych spodni i zostaję w krótkich spodniach i obcisłych czarnych (ocieplanych) nogawkach. Ludzie się trochę dziwnie patrzą, ale olać.

W końcu Siennica.

Do domu jeszcze ze 25 km, a moje uda już mają dość. Na skraju miasteczka znowu zrobiłem krótki odpoczynek.

Wólka Starogrodzka

Zima w okolicach Stodzewia

Prawie Parysów

Parysów

Podjazd pod wiadukt szedł ciężko, ale dałem radę. Potem już prawie z górki.
Wilchta - jak widać do domu już niedaleko.

W Puznowie jeszcze jeden postój, tym razem wymuszony przez naturę. Myślałem, że dowiozę do domu, bo nie miałem ochoty na zdejmowanie połowy ubrań, ale jednak się nie udało.
Do domu dotarłem o 12:55, czyli 4,5 godziny od wyjazdu.
Uda przestały boleć po pół godziny, dopiero wieczorem odezwały się małe zakwasy. Dzisiaj jak piszę ten opis (w pociągu z Garwolina do Warszawy) nic na szczęście nie boli.

/1455838


Kategoria Sam