Maj, 2011
Dystans całkowity: | 218.24 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 09:39 |
Średnia prędkość: | 22.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.00 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 43.65 km i 1h 55m |
Więcej statystyk |
Szybka trasa
d a n e w y j a z d u
56.16 km
0.00 km teren
02:12 h
Pr.śr.:25.53 km/h
Pr.max:47.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Poniedziałek wolny i ciepły, więc trzeba było wykorzystać.
Zamiary: ok. 50km i do domu. W kierunku Gończyc.
Z zatankowanym do pełna bidonem wystartowałem z domu o 9:00. Przejazd przez miasto i ok. 9:10 byłem już poza granicami Garwolina.
Sławiny
Górzno
Za Górznem
Samorządki
Lasek przed skrętem na Piastów
W Piastowie trochę potrzęsło, ale kawałek dalej droga się poprawiła.
Dojechałem do trasy Maciejowice - Żelechów. Skręciłem w prawo, w kierunku Gończyc. Tędy jeszcze nie jechałem.
I Gończyce.
Akurat trafiłem na zielone światło, więc bez problemu przeskoczyłem przez Dk 17.
W Gończycach też bardzo dawno nie byłem. Widok na kościół z daleka.
Słaba panoramka okolic cmentarza.
I Kościół w Gończycach
Po krótkim postoju (pierwszym od wyjazdu z domu) ruszyłem w kierunku Kownacicy.
Tam trochę się zakręciłem, ale po chwili wróciłem na obraną wcześniej trasę. Kawałek za wsią skręciłem w prawo na Przyłęk.
Tamtejszy mostek
Gdzieś za wsią.
To już Zygmunty
Następnie przez Nowy Pilczyn do torów. Przed nimi skręt w prawo na Wolę Rowską.
I już za Wolą. Teraz w lewo na Talubę.
Jakaś babcia z rowerem zamiast laski...
Dalej przez Rudę Talubską i Lucin. 3 fotki z wiaduktu, bez zatrzymywania oczywiście.
I dalej bez przerw do domu.
W ten sposób wykręciłem 56km. O 11:20 byłem w domu, więc suma postojów wyniosła jakieś 10 minut. Wszystko udało się dzięki wiatrowi. Do Gończyc dojechałem dość rano, kiedy jeszcze nie wiało. Za to w drodze powrotnej wiatr bardzo mi pomagał. Stąd i średnia dość wysoka.
Zdjęcia z pierwszej części opisu niestety dość słabe - większość pod słońce.
Mapka:
Kategoria Sam
Poniedziałek
d a n e w y j a z d u
71.95 km
0.00 km teren
03:14 h
Pr.śr.:22.25 km/h
Pr.max:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Pobudka ok 7. Posiedziałem trochę i jakoś po 8 wymyśliłem, że może by gdzieś pojechać. Trochę po zatankowałem bidon i wsiadłem na rower. Na termometrze niby 21 stopni, ale myślałem, że będzie cieplej. Wszystko przez dość silny wiatr. Nie było mi zimno, ale wolałbym trochę cieplej.
Plan był taki, żeby machnąć jakieś 60km i koło południa wrócić do domu. A plany jak to plany - różnie z nimi bywa.
Na początek kierunek Samogoszcz. Czyli przez Garwolin, Lucin, Rudę Talubską, Kolonię Izdebno. Tempo całkiem wysokie, ale ciągle było mi trochę za chłodno. Już miałem rezygnować i zawijać do domu, ale przed Dąbrową zaczęło padać, więc docisnąłem mocniej, żeby się schować pod sklepem. Zatrzymałem się, zszedłem z roweru i... przestało padać. Chwilkę odpocząłem. No nic, jadę dalej. Koło szkoły w prawo i kierunek Wanaty. Przed Wanatami znowu deszcz. Tym razem mocniejszy, więc szybko skręciłem na Lewików i zatrzymałem się pod pierwszym drzewem.
Kilka minut postoju i można jechać dalej. Przez Lewików i dalej zielonym szlakiem do Samogoszczy. Na poczatku droga dobra - wczoraj ją chwaliłem będąc u babci.
Okazało się, że jest ładnie tylko do ostatnich zabudowań. W lesie zaczęły się piachy, więc szybko jechać się nie da. Równolegle do drogi najczęściej jest ścieżka, ale widać, że coraz rzadziej uczęszczana, bo zarasta i znika często między krzakami. Trochę zdjęć:
No i Samogoszcz.
Chwilka postoju przed kościołem.
Słońce zaczęło wychodzić, cieplej się zrobiło. Miałem wracać w kierunku Wilgi, ale brat był wczoraj w Kazimierzu i mówił, że poziom Wisły taki niski. Do Wisły niedaleko, więc długo się nie zastanawiałem. Podłęż -> Podwierzbie -> Ostrów i jestem.
Wody rzeczywiście mało. Sporo wysepek, wydm i mielizn. Postałem trochę na grobli promowej. Byłem tu już kilka razy i co roku to miejsce jest coraz bardziej zniszczone. Każdej wiosny rzeka zabiera kilka płyt. Kiedyś można było bez większych trudności dojechać rowerem do końca. Teraz nie ma na to szans.
A tutaj widać ile materiału przyniosła Wisła podczas ubiegłorocznej powodzi. Te płyty były kiedyś na równi z gruntem. Teraz, by je odkopać trzeba było usunąć nawet 0,5 m piasku.
Wracam do nadwiślanki. Fotka na prawo - widać (ledwie, bo rozdzielczość niska) kominy elektrownni Kozienice.
Obok sklepu skręciłem w lewo, żeby dojechać na skróty do Bączków (czy Bączek? :P). Zdjęcie z wałów rzeki Okrzejki.
I most przez tę rzeczkę. Kiedyś był taki drewniany, dziurawy. Teraz pełna kulturka, chociaż miejscami wystają blachy i trochę się martwiłem o opony.
Kawałek dalej wyjechałem na asfalt. Zgłodniałem trochę, więc w Rudzie Tarnowskiej zajechałem do sklepu na bułkę z bitą śmietaną - całkiem dobra była.
Po krótkiej przerwie pojechałem dalej w kierunku Wilgi. Teraz już nie jechało się tak łatwo, bo wiatr ciągle w twarz. Za Tarnowem standardowo fotka z wysokiego brzegu.
I jeszcze jakieś zdjęcie nadwiślanki.
Stamtąd już bez zatrzymywania się przez ponad 30km wróciłem do domu przez Wilgę, Trzciankę, Stoczek i Wolę Rębkowską. Ostatnie podjazdy na wiadukty męczone na niskich biegach, bo nie ukrywam, że miałem trochę dość ;]
Do domu dotarłem ok. 12:40 z przebiegiem 68km nakręconym w troszkę ponad 3h. Dodatkowe 4 km i kilka minut zrobione po mieście około 15-tej.
Mapka:
Kategoria Sam
Niedzielnie
d a n e w y j a z d u
36.62 km
0.00 km teren
01:35 h
Pr.śr.:23.13 km/h
Pr.max:48.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Zaczęło się wcześnie rano - o 5:40 start do pracy. Dość chłodno, bo tylko 12 stopni, ale rozgrzałem się całkiem szybko.
Powrót około 14.
Po obiedzie wyruszyłem znowu. W końcu założyłem kupioną kilka tygodni temu koszulkę na rower. Trochę wystraszyła mnie chmura, która hałasowała i błyskała z zachodniej strony miasta, ale uznałem, że najwyżej będę się gdzieś chował. Zrobiłem ze 20 km po mieście wysokim tempem - pewnie dlatego, że przed burzą wiatr się uciszył. Około 16 wylądowałem na PKSach, skąd Ania odjeżdżała do Lublina. Pogadaliśmy trochę i o 16:45 wróciłem do domu.
Mam kilka zdjęć.
Panoramka z okolic PKSów.
Jakieś takie:
Rower:
I... No ja ;]
Kategoria Sam
Do pracy
d a n e w y j a z d u
12.96 km
0.00 km teren
00:35 h
Pr.śr.:22.22 km/h
Pr.max:39.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Dawno nie jeździłem... Czasu brak.
Standardzik. Piekarnia koło 6. Potem na 7 do pracy, a powrót po 15-tej.
Kategoria Sam
Ciepły dzień
d a n e w y j a z d u
40.55 km
0.00 km teren
02:03 h
Pr.śr.:19.78 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Po zimie w weekend majowy wreszcie ciepły i wolny dzień. Szkoda było zmarnować, więc o 12 wskoczyłem na rower. Na początku pokręciłem się trochę koło domu, ale po kilku minutach ruszyłem dalej. Nie miałem całkowicie pomysłu gdzie jechać. Jakoś tak wyszło, że dojechałem w okolice Erci. Tam krótki postój i potem wzdłuż obwodnicy, żeby dotrzeć do Czyszkówka. Nad rzeką znowu krótki postój.
Z Czyszkówka pojechałem do Górek, a dalej przez Rębków-Podbiele do Rębkowa.
Stamtąd już bez zatrzymywania przejechałem przez Wolę Rębkowską do Mietnego i wróciłem do domu zahaczając trochę o miasto.
W domu poobiadowałem i wróciłem na siodełko. Tym razem tylko trochę pokręciłem się po Garwolinie.
Do domu wróciłem robiąc jeszcze kółko przez pola. Byłem ciekawy czy Geofizyka Kraków dalej szuka gazu w okolicach. Nie działo sie jednak nic ciekawego - kilku pracowników siedziało w cieniu pod laskiem.
Mapa - jak widać trasa dość skomplikowana :)
Kategoria Sam