Sierpień, 2012
Dystans całkowity: | 281.46 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 14:26 |
Średnia prędkość: | 19.50 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.00 km/h |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 31.27 km i 1h 36m |
Więcej statystyk |
Łętów
d a n e w y j a z d u
20.96 km
0.00 km teren
00:49 h
Pr.śr.:25.67 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Do piekarni o 7:00.
O 7:20 wyruszyłem: Garwolin -> Głosków -> Łętów -> Unin -> Garwolin.
W domu o 8:05.
Jedna słaba fotka ;]
Endomondo nie ma, bo (jak się okazało w domu) zaraz po zrobieniu zdjęcia telefon się wyłączył i żeby go przywrócić do żywych konieczne było wyjęcie baterii.
Kategoria Sam
Zimno
d a n e w y j a z d u
18.09 km
0.00 km teren
00:42 h
Pr.śr.:25.84 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Do piekarni i potem na pętelkę. Zimno - 9 stopni w momencie startu.
Kategoria Sam
Standard
d a n e w y j a z d u
22.46 km
0.00 km teren
00:50 h
Pr.śr.:26.95 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
To samo co wczoraj. Dziś chłodniej - w chwili startu 15 stopni. Powrót chwilę po 8.
Kategoria Sam
Powrót na stałą trasę
d a n e w y j a z d u
22.51 km
0.00 km teren
00:52 h
Pr.śr.:25.97 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
O 7:00 do piekarni. Potem na rower o 7:20. Powrót 5 po 8.
Kategoria Sam
Rankiem po przerwie
d a n e w y j a z d u
17.77 km
0.00 km teren
00:40 h
Pr.śr.:26.66 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Najpierw do piekarni po pieczywo. Wszamałem bułę i na rower, ale bez pomysłu gdzie jechać. Wyszło to co widać na mapce. Od Sulbin w lekkim deszczu.
Kategoria Sam
Rankiem
d a n e w y j a z d u
15.23 km
0.00 km teren
00:35 h
Pr.śr.:26.11 km/h
Pr.max:43.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Start o 7:20. Dość chłodno, bo tylko 16 stopni. Do Puznowa, potem Jagodne i do domu zahaczając o piekarnię, żeby było co zjeść na śniadanie.
Jechało się słabo. Siły brak, a do tego podczas mazurskich wojaży zaczęło coś stukać w pedałach. Wstyd teraz mijać ludzi nie mówiąc o wyprzedzaniu innych ;]
Kategoria Sam
Mazury - część 7 - piątek
d a n e w y j a z d u
23.79 km
0.00 km teren
01:14 h
Pr.śr.:19.29 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
opisy i zdjęcia potem
Kategoria Z Anią
Mazury - część 6 - czwartek
d a n e w y j a z d u
57.80 km
0.00 km teren
03:32 h
Pr.śr.:16.36 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Kolejny dzień na rowerach.
Wyruszyliśmy około 10. Główny cel - Kętrzyn. Niedaleko, więc dojazd nie zajął nam zbyt dużo czasu. Pierwszą napotkaną atrakcją była Bazylika św. Jerzego.
Rowery przypięte do jakiegoś znaku i idziemy zwiedzać.
Sama Bazylika szczególnie nie zachwyca.
Muzeum znajdujące się po lewej stronie ołtarza podobnie.
Najciekawsza wydaje się wieża widokowa. Wstęp płatn - 4 zł od osoby. Płacimy i lecimy na górę. Panoramy na cztery strony świata:
I pozostałe zdjęcia
Spojrzenie w dół - klatka schodowa wewnątrz wieży.
I jej wnętrze:
Rowerów na szczęście nikt nie chciał i czekały na nas grzecznie. Następny postój wypadł na zamku. Kilka zdjęć:
Po zakończeniu zwiedzania pojechaliśmy na Dworzec PKP w celu zakupienia biletów na jutrzejszy powrót do domu. Musiałem trochę poczekać, ale udało się pomimo tego, że przyszedłem w czasie, gdy kasjerka powinna mieć przerwę obiadową.
My też zgłodnieliśmy. Tym razem bez szaleństw - skończyło się na bułkach z jogurtem zjedzonych w parku w centrum miasteczka.
Jezioro Górne w centrum Kętrzyna.
Po posiłku uznaliśmy, że mamy sporo czasu, a do kwatery wracać nam się nie chce. No cóż - w takim razie jedziemy do Gierłoży zobaczyć Wilczy Szaniec.
Już blisko.
Po dojechaniu na miejsce okazało się, że bilety są strasznie drogie. 15 zł zwykły, 10 zł ulgowy i 2 zł od roweru to więcej niż zapłaciliśmy za wszystkie wejściówki do oglądanych miejsc. Gdyby nie spora odległość, którą trzeba było pokonać by tu dojechać prawdopodobnie zrezygnowalibyśmy i wrócili do Kętrzyna.
Na początek mapa i objaśnienia do niej:
Czas na zwiedzanie. Ludzi bardzo dużo, większość z przewodnikami. Czasem podłączaliśmy się pod grupki by posłuchać ich opowieści. Poza tym duża ilość komarów, od których ciężko się odgonić.
Zdjęć jest dużo, ale ciężko wybrać z nich najważniejsze czy najlepsze. Wszystkie pokazują ile betonu i stali pochłonęła budowa tych bunkrów i jak potężna była to twierdza.
Powrót do Kętrzyna zajął nam mniej czasu niż droga do Gierłoży. Na miejscu zamarzyły nam się gofry. Wcześniej znaleźliśmy miejsce gdzie były sprzedawane więc nie było problemu z poszukiwaniem cukierni.
Po odpoczynku zrobiliśmy małe zakupy i ruszyliśmy w stronę Pieckowa.
Nie wróciliśmy jednak na kwaterę. Pojechaliśmy jeszcze raz do Świętej Lipki. Akurat trafiliśmy na koncert organowy, który jednak nie zrobił na nas zbyt dużego wrażenia. Organy, których elementy i postacie w nich umieszczone poruszają się w rytm muzyki wyglądają bardzo odpustowo. Nawet pomimo (lub właśnie przez) duże ilości złotych zdobień.
Potem spacer wokół sanktuarium.
Od rana woziliśmy ręczniki i stroje kąpielowe w plecakach, ponieważ wiedzieliśmy, że gdzieś niedaleko Świętej Lipki znajduje się kąpielisko. Jednak pogoda przez cały dzień była raczej słaba. Na nasze szczęście po 16 chmury się rozeszły i zrobiło się prawie upalnie. Znalezienie kąpieliska sprawiło nam trochę trudności. Zostaliśmy m.in. wyproszeni z ośrodka wypoczynkowego zajmowanego przez dzieci będące na koloniach ;] W końcu jednak trafiliśmy nad jezioro. Miejsce raczej słabe, plaży mało, a woda niezbyt ciepła, ale z godzinkę posiedzieliśmy :)
Po kąpieli (głównie słonecznej) trzeba było wracać na kwaterę. Dokupiliśmy jeszcze kilka rzeczy w sklepiku w Świętej Lipce i pokręciliśmy do Pieckowa, gdzie dojechaliśmy około 19:00.
Mapka
Kategoria Z Anią
Mazury - część 5 - środa
d a n e w y j a z d u
82.85 km
0.00 km teren
05:12 h
Pr.śr.:15.93 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Na środę wypadł przejazd z jednego miejsca noclegu w Gromie do drugiego - w Pieckowie koło Reszla. Miejsca te dzieli około 80 km i tyle trzeba było przejechać.
Wystartowaliśmy już o 9:00. Wybraliśmy trasę przez Pasym, by ominąć 5 km po piaskach do Elganowa. Do miejscowości Rusek Wielki droga znajoma - przejechana dwukrotnie w poprzednich dniach. Tam skręciliśmy na północ, w kierunku Biskupca.
Jezioro Ruskie
Jezioro Sąpłaty w Mylęcinie
Sąpłaty
Pod górkę
Sakwy wypchane ;)
Jakiś domek bez sąsiadów
Sosna ;) Okolice miejscowości Leszno
Rasząg - dość duża wieś.
Rasząg. Kościół ewangelicko-augsburski wybudowany w całości z kamienia polnego w 1925 roku. Niestety nie można było zajrzeć do środka
Jedziemy dalej, widoczki
Mazurskie wąskie drogi
Coraz bliżej do Biskupca
Około południa dojechaliśmy. Trochę pokręciliśmy się po miasteczku dla rozeznania. Kościół.
Zgłodnieliśmy trochę. Uznaliśmy, że raz można zjeść coś innego niż suche jedzenie z plecaka. Z rekonesansu po restauracjach dowiedzieliśmy się, że jest drogo i nie to czego szukaliśmy. W końcu znaleźliśmy pizzerię - ceny za najdroższe pizze takie jak w garwolińskich za najtańsze. "Dwie duże poprosimy!" :)
Rynek w Biskupcu
Około 14 skierowaliśmy swe rowery w kierunku Reszla. Dylematem był wybór drogi - 590 czy 596? Obie podobnej długości. Ostatecznie pojechaliśmy 596. Chyba była to dobra decyzja, bo ruch był znikomy.
Jezioro Bęskie
Widoczki. Ładne chmury :)
Boćki
Kabiny - ciekawa nazwa miejscowości.
Dalej widoczki
Miejscowość Grodzki Młyn - już widać wieżę kościoła w Reszlu
A tu młyn
Reszel
Pod górę. Zdjęcie słabo to pokazuje, ale bardzo stromo.
Zamek w Reszlu. Rowery pod skarpę i lecimy zwiedzać :)
Chwilka na dole, ale przecież wieża jest najciekawsza.
Widoki z góry:
Wystarczy. Odpoczynek przed zamkiem.
Most gotycki przez rzekę Sajnę. I trochę nas.
Na koniec małe zakupy i wyjazd w dalszą drogę. Już niedaleko.
Na drodze od Reszla do Świętej Lipki co kilkasetmetrów stoją takie kapliczki różańcowe.
Ania już na Mazurach, ja jeszcze na Warmii.
Jeszcze jakiś widoczek
Święta Lipka
Moja dzielna Ania prezentuje dystans wycieczki :)
Planowo, czyli chwilę po 18 z delikatnymi problemami nawigacyjnymi dojechaliśmy do miejsca noclegu. Małe myju, a potem spacerek po podwórzu. Żegnamy słońce.
I jeszcze upamiętnienie stanu licznika z roweru Ani.
Usnąłem bardzo szybko, Ania podobno trochę później, ale ja nic nie pamiętam ;]
Mapa
Kategoria Z Anią