Czerwiec, 2008
Dystans całkowity: | 441.80 km (w terenie 55.50 km; 12.56%) |
Czas w ruchu: | 22:56 |
Średnia prędkość: | 19.26 km/h |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 49.09 km i 2h 32m |
Więcej statystyk |
Rankiem standardowo na miasto
d a n e w y j a z d u
89.00 km
20.00 km teren
04:15 h
Pr.śr.:20.94 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Rankiem standardowo na miasto po pieczywo. Od południa kosiłem trawę... Równo 2h biegania z kosiarką po trawniku, powiedzmy 8km z buta ;]
Kilka minut po 15 pod bramę podjechał Marek - idziemy na rowery.
Cel: Miastków Kościelny i Zwola Poduchowna.
Przewidywany dystans: ~60-70km
No to ruszamy. Trochę kołowania po Garwolinie, żeby nie jeździć obleganymi przez ludzi chodnikami i już jesteśmy w Zawadach. Tam zajechaliśmy pod mocno zaniedbany dworek... Niestety stoją znaki "Teren prywatny" i "Zakaz wjazdu", więc nie zabawiliśmy tam zbyt długo. Jedno zdjęcie:
I wracamy na drogę w stronę Górzna. W Reducinie w lewo na Chęciny. Mapa mówi, że jest tam "coś". Pytamy chłopaków pod dyskoteką w remizie - nic o niczym nie wiedzą. Zajeżdżamy do sklepu po coś do picia i tam pytamy. Odpowiedź taka sama. W sklepie ciekawa sytuacja ze sprzedawczynią nie widzącą cen na produktach nawet w okularach i z odległości ~10cm i jakimś lekko głuchawym dziadkiem-maniakiem automatów do gier :D
Stamtąd przez Brzegi jedziemy do Miastkowa Kościelnego. Przed Miastkowem widok na pola dojrzewającego zboża.
W Miastkowie wchodzimy na teren przywracanego właśnie do dawnej świetności dworku. Marek robi kilka(-naście?-dziesiąt?) zdjęć. Oto niektóre z nich:
Pozwiedzaliśmy też otoczenie dworu:
I miastkowski kościół. Oczywiście jak przystało na sobotnie popołudnie trafiliśmy na ślub.
Kolejny cel: Zwola Poduchowna. Tam ma być jakiś drewniany kościółek.
Po drodze wyprzedzili nas weselnicy. Dojeżdzamy na miejsca, a tam co? Ślub oczywiście :D
Jakiegoś pana spytaliśmy czy w Zwoli Poduchownej są jakieś zabytki. Odpowiedział, że były kiedyś, ale teraz już nic z nich nie zostało. Ale podobno w Wilczyskach jest coś wartego zobaczenia, więc ruszamy!
W pewnym momencie wyjechaliśmy z województwa mazowieckiego ;)
Po drodze złapał nas deszcz, więc zatrzymaliśmy się w stodole :D
W Wilczyskach w Kościele standardowo ślub. Spytaliśmy przechodzącego o jakiś dworek. Oto treść rozmowy (mniej więcej):
- Dzień dobry, nie wie pan gdzie w Wilczyskach jest jakiś dworek?
- Dzień dobry, jakiś dworek... to może szkoła?
- A jak tam dojechać?
- Już wam mówię. Koło tamtego kolesia w czerwonej czapce skręćcie w prawo, potem cały czas prosto, przejedziecie przez most na Wildze, a wy dalej prosto. Będzie rozwidlenie to na tym rozwidleniu w prawo i za tymi widłami jeszcze ze 150 metrów.
Podziękowaliśmy i jedziemy... Myśleliśmy, że to będzie jakaś droga, a to co? Ścieżka wydeptana przez ludzi... jak się potem okazało przez uczniów szkoły.
Oto most przez Wilgę: :D
I szkoła. Jak widać czas się tutaj zatrzymał. W klasach piece kaflowe. Za dworkiem murowany wychodek...
I ścieżka prowadząca do szkoły:
Rowery przed bramą dworu-szkoły:
Czas powoli wracać, ale jak zwykle inną drogą niż przyjechaliśmy tutaj. Wybraliśmy trasę na Ciechomin, Świder, Jagodne, Kujawy i zachaczająć o Oziemkówkę wrócić przez Przykory, Goździk i Unin.
No to jedziemy. Niestety przelecieliśmy skręt na Świder w Ciechominie i zatrzymaliśmy się dopiero w Januszówce (patrz mapa na dole strony). Wracać głupio... więc jedziemy na skróty przez pola i lasy. Droga bywała różnej jakości w tej przeprawie, ale po kilku km dotarliśmy do Świdra. Stamtąd do Jagodnego, gdzie osiągnęliśmy najwyższy punkt naszej wyprawy - 204 m.n.p.m. Garwolin jest położony około 70-80 metrów niżej, czyli do domu mamy z górki. :D
Jeszcze kapliczka stylizowana na wieżę :D
I podobny dom ;)
Za Jagodnem wróciliśmy do woj. mazowieckiego:
Na Kujawach to jeszcze rowerem nie byłem :D
Ale robi się późno więc mocniej dociskamy pedały. Chcemy jeszcze zobaczyć to "coś" co jest zaznaczone na mapie w Oziemkówce. W Miastkowie w prawo, w Miastkowie Starym ponownie w prawo i piaszczystą drogą przez las. Niestety nie znaleźliśmy tam nic godnego uwagi. Zataczając spore kółko wróciliśmy do asfaltu i skręciliśmy w lewo. I to był nasz błąd! Wróciliśmy ponownie do Miastkowa Starego..., a przecież chcieliśmy jechać do Przykór. Zatrzymaliśmy się za wsią i dumamy nad mapą: wracać głupio... do Miastkowa Kościelnego daleko więc jedziemy na skróty przez las. W lesie było momentami ciemno, na skrzyżowaniach wybieraliśmy drogę "na wyczucie", ale udało się dojechać. Stamtąd już przez Goździk i Unin przyciskając całkiem mocno pedały (25km/h praktycznie nie schodziło) równym asfaltem dojechaliśmy do Garwolina, gdzie się rozstaliśmy. Cała wyprawa praktycznie bez jedzenia - kiszki marsza grały :D
Mapa wyprawy:
Kategoria Z Markiem
Powolne i mozolne kręcenie
d a n e w y j a z d u
9.40 km
0.00 km teren
00:26 h
Pr.śr.:21.69 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Powolne i mozolne kręcenie po mieście z nudów...
Kategoria Inne
Około południa wyskok z
d a n e w y j a z d u
60.10 km
2.50 km teren
03:18 h
Pr.śr.:18.21 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Około południa wyskok z Piotrkiem: Garwolin - Wilga - "Morskie Oko" - Holendry - Wilga - Garwolin. Silny wiatr, w tamtą stronę prosto w twarz, więc i średnia niska. Na powrocie wiatr bardziej w plecy. Prędkości spore jak na rower. Przez Stoczek przelecieliśmy nie zwalniając poniżej 40km/h, a max był 51km/h - oczywiście po płaskim. Po drodze zrobiłem kilka zdjęć.
Pod sklepem w Trzciance
Wisła w Holendrach
Czereśnie :D
Było przez pole :D
I wracamy w stronę Wilgi, za wałem - rzeka Wilga.
Kościół w Wildze. No dobra, krzaki przed kościołem w Wildze.
Wracamy ;)
Wieczorem mała rundka po mieście w baaardzo spacerowym tempie.
Kategoria Z Piotrkiem
Po długiej przerwie
d a n e w y j a z d u
19.50 km
1.50 km teren
01:08 h
Pr.śr.:17.21 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Po długiej przerwie powracam na "szlaki rowerowe".
Krótki wyjazd bardziej "rozgrzewkowy".
Pętla: Dom->Miętne->Wola Rębkowska->Dom.
Kategoria Sam
Pobiłem własny rekord w ilości
d a n e w y j a z d u
150.00 km
20.00 km teren
07:40 h
Pr.śr.:19.57 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Pobiłem własny rekord w ilości przejechanych kilometrów w dniu: 150km.
A oto opis całego wyjazdu.
Wyjazd planowany już od kilku(-nastu) dni. W końcu zdecydowaliśmy się na sobotę. Główne cele: Kuflew, Jeruzal, Mrozy, Cegłów.
Wyjazd: spotkani o 8:00 pod bankiem PKO w Garwolinie.
Planowany powrót: ok. 21:00
Przewidywany dystans: 100-110km
Pobudka 6:45. Szybko do piekarni po pieczywo na śniadanie i na wyjazd. O 7:40 wyruszam po resztę prowiantu. Spotykam Marka i ruszamy w stronę Parysowa. Jeszcze zdjątko przebiegu ogólnego u mnie przed domem:
Temperatura lekko ponad 20 stopni + lekki wiatr w twarz powodowały, że jechało się bardzo miło. Problemem był jednak spory ruch na drodze. Na szczęście za Parysowem skręciliśmy w stronę Kozłowa. Za Kozłowem rzuciliśmy rowery w krzaki i weszliśmy na szczyt góry, gdzie kiedyś znajdował się jakiś zamek. Teraz została po nim tylko owa górka. No ale jedziemy dalej, tereny równinne, droga najczęściej dobra, chociaż momentami sypki piach. Robi się coraz cieplej, ale wiatr dosyć skutecznie nas chłodzi. W miejscowości Dębe Małe wchodzimy na teren otaczający jakiś pałac, widać obecnie remontowany.
Wokół piękny kiedyś park, ogrodzony murem z piękną kutą bramą.
Żeby wejść trzeba było przecisnąć się przez dziurę w bramie ;)
W parku widać pozostałości po alejkach, wielkie stare drzewa i pewna osobliwość:
Stamtąd krótki przejazd do Latowicza. Oglądamy kościół od środka i z zewnątrz.
Chwilka na spojrzenie w mapę i kierujemy się do najciekawszego obecnie i najsławniejszego punktu trasy-Jeruzala. Tam nagrywany jest (był) popularny serial "Ranczo".
Ale zanim tam dojechaliśmy to zaraz za Latowiczem wypatrzyliśmy wiatrak:
Postanowiliśmy podjechać bliżej i zrobić dokładniejsze zdjęcia. Pani siedząca obok pozwoliła nam obejrzeć konstrukcję.
Niestety nie było możliwości wejścia do wewnątrz-schody tak spróchniałe, że łamały się pod małym naciskiem. I ja na fotce:
I jeszcze jedna:
No ale lecimy dalej. W Wężyczynie takie ładne autko ;)
I dotarliśmy do Jeruzalu. Kościół:
Rowery koło dzwonnicy:
I hmmm... rynek? A na nim sławny sklep, gdzie Pietrek i reszta ekipy "Rancza" popijają Mamrota :D
Tutaj ja na sławnej ławce no i rower :D
I razem z Markiem:
I taki szerszy widok:
No ale dochodzi godzina 12 więc trzeba ruszać dalej i poszukać jakiegoś cichego miejsca na posiłek. Na licznikach prawie 50km. Jedziemy w stronę Lipin i Dębowca-mapa pokazuje, że jest tam jakiś wiatrak
Zaraz za Jeruzalem taka dosyć głęboka dziurka w Ziemii:
No i znaleźliśmy miejscówkę z miękką trawką z dala od wody, a więc i komarów, za to były mrówki, które chciały nam chyba zwinąć nasz posiłek:
W Dębowcu po bezskutecznych poszukiwaniach wiatraka dowiadujemy się, że został rozebrany conajmniej 5 lat temu. Trudno... Teraz chcemy na Kuflew. Wg mapy wystarczy dojechać do Borków, za wsią koło mostka skręcić w lewo i dojedzie się do szlaku, który doprowadzi nas na miejsce. To teoria. W praktyce okazało się, że skończył się asfalt, zaczął las i taką drogą po ok. 10km wyjechaliśmy w Porzewnicy... czyli kilka km od Kuflewa.
Jak widać wioska ma bardzo dobre połączenia komunikacyjne...
Ponownie patrzymy w mapę. Wg niej kilka km przed nami we wsi Ogrodnica powinno być grodzisko... Chociaż jechaliśmy właściwą drogą nie zauważyliśmy takiej miejscowości. Wracać nie będziemy. Postanowiliśmy wyruszyć do Gołębiówki. Mapa mówi, że jest tam jakiś dwór. Z pomocą pani ze sklepu udało nam się trafić jedynie pod bramę. Postanowiliśmy więc objechać ogrodzenie. Jak się okazało trzeba też było objechać stawy-prywatne...
Dworek okazał się bardzo ładny, znad stawów wygląda tak:
Ale droga na grobli pomiędzy stawami już piękna nie była... Koleiny do łydek i dużo luźnego piachu-jazda niemożliwa.
Mieliśmy szczęście. Brama od tyłu była otwarta, na podwórzu pusto. Udało się zrobić kilka zdjęć.
Wg mapy wzdłuż stawów biegnie szlak turystyczny, który prowadzi potem do Rezerwatu "Przełom Witkówki". Niestety oznaczeń szlaku nie ma. Jechaliśmy na wyczucie i orientację typu: "to chyba w tamtą stronę". Ten sposób okazał się skuteczny. Przez piaszczyste lasy
dojechaliśmy tam, gdzie chcieliśmy, ale okazało się, to mało ciekawe.
W Gójszczu spytaliśmy spotkanych pań:
-Którędy do Mrozów?
-Musicie zawrócić i koło kapliczki w prawo i do Grodziska, ale to z dyszka leciutko będzie...
Podziękowaliśmy i ruszyliśmy we wskazanym kierunku. Co to jest 10km, jak licznik dzienny dobija do 90?
Zapas wody się kończył, więc zaczęliśmy szukać sklepu. Niestety w Grodzisku zamknięte, musieliśmy pedałować spory kawałek na sucho do Mrozów i tam kupić po dosyć wysokich cenach. Tam pani powiedziała nam, że do Kuflewa trzeba jechać "cały czas prosto". W porządku, ale dojechaliśmy do ronda, a tam 5 dróg wyjazdowych, z których żadna nie była "na wprost". Spytaliśmy jakichś młodzików-pomogli, ale okazało się, że wysłali nas okrężną drogą... Ze 2km nadłożyliśmy, ale to nic. W Kuflewie w kościele akurat odbywał się ślub, więc zwiedzanie mocno utrudnione. Poza tym było już po 16. Jednak mapa pokazywała, że gdzieś tam jest dwór. Spotkany człowiek, powiedział, że jest on za kościołem koło stawów. No i rzeczywiście blisko stawów było nieduże wzniesienie zarośnięte drzewami. Ale jak tam wjechać? Objechaliśmy wzgórze dookoła, ale dworu jak nie było tak nie ma... No nic... Wracamy, a tu z krzaków wyłania się dwór z czerwonej cegły, a raczej ruiny.
Ale nie... to przecież nie dwór. Jedno pomieszczenie, drzwi jakby "na strych" od zewnątrz... to przecież obora lub inny budynek gospodarczy. Ale dwór musi być! Idę poszukać...
No i jest. Mocno zaniedbany i już mocno zmieniony. Drewniany strop zamieniony na betonowy. Zwały gruzu i kamieni. Ale budynek i tak ciekawy:
Jeszcze jedno zdjęcie i ruszamy.
A tu zaczyna kropić! Kilka kropel, ale przecież miało dzisiaj nie padać. No ale nic, jedziemy. Dochodzi 18. Niedługo mecz otwarcia Euro 2008, a my jeszcze ponad 40km od domu.
Wracamy. Musimy darować sobie Cegłow. Za mało czasu.
Ruszamy na Siennicę, tam ma dojechać Iwona. Po drodze jeszcze fajna sytuacja.
Nad jakimś stawem stoi taki posążek (czy jak to się tam zwie...)
Obok jest sklep, pod sklepem kilku "stałych klientów" nie pierwszej świeżości i trzeźwości. Marek wyciąga aparat, robi zdjęcia. Rozmowa:
Klient 1: Ej patrz! On ci zdjęcie robi!
Klient 2: A niech se robi...
Klient 1: Ale on to wyśle gdzieś i będą sie smiali z ciebie. (Marek chowa aparat) Ej ty, pokaz to zdjecie, gdzie je chowasz!
Klient 2: Oj daj mu spokoj, co mnie tam zdjęcie obchodzi...
Klient 1: Oddawaj to zdjecie! Gdzie je chowasz?!
Marek: Nie panom zdjęcia robimy, tylko tej figurce...
Klient 1: Aaaa... To co innego. A wiecie jaka jest jej historia?
No i koleś opowiedział nam ze wszystkimi ważnymi szczegółami i tymi nieważnymi też, że w tym stawie utopiła się córka dziedzica no i on właśnie coś takiego zamówił i zasponsorował.
Jedziemy dalej. W Siennicy odbijamy na Starogród i po chwili spotykamy Iwonę. Zaprasza nas do siebie, nie odmawiamy, ale tylko na kilka minut. Zaraz za Starogrodem zaczyna padać. Coraz mocniej i mocniej, a my pedałujemy coraz szybciej pomimo dużej ilości luźnego piachu. Na nic to się nie zdało. Zanim dojechaliśmy na miejsce przestało padać...
O 19:30 wyruszamy w stronę domu przez Wolę Starogrodzką i Parysów. Przed Parysowem krótka przerwa m.in. na kilka zdjęć.
To ja:
I "pan fotograf":
Droga do Garwolina przebiegała bardzo spokojnie. Poganialiśmy trochę szybciej niż rano. Do 25km/h. Dupa bolała, nogi też. Teraz kiedy piszę ten wpis dziwię się, że nie mam żadnych zakwasów. Zwykły ból ze zmęczenia, ale mało dokuczliwy.
W Garwolinie byliśmy ok. 20:40.
Zdjęcie stanu licznika dziennego wieczorem.
I licznika ogólnego.
Mapa wyjazdu:
Podsumowując: bardzo ciekawa wycieczka, zobaczyliśmy sporo interesujących miejsc, ale też udowodniliśmy sobie, że można przejechać wiele km bez wyżyłowanego tempa. W planie kolejne wycieczki. :)
Kategoria Z Markiem
Rano powrót z ogniska...
d a n e w y j a z d u
23.00 km
3.50 km teren
01:52 h
Pr.śr.:12.32 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Rano powrót z ogniska... 40 minut piechotką z rowerkiem obok-średnia w dół.
O 18 z Piotrkiem Garwolin-Michałówka-Puznów-Głosków-Łętów-Goździk-Unin-Garwolin + kręcenie się po Garwolinie.
Kategoria Inne, Z Piotrkiem
Rano zakupy. Wieczorem
d a n e w y j a z d u
12.80 km
0.00 km teren
00:40 h
Pr.śr.:19.20 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Rano zakupy. Wieczorem droga na ognisko przez Wolę Rębkowską i Miętne. Powrót następnego dnia.
Kategoria Inne
Rano po zakupy i do szkoły.
d a n e w y j a z d u
37.00 km
3.00 km teren
01:47 h
Pr.śr.:20.75 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Rano po zakupy i do szkoły.
Ok. 18 wyjazd z Piotrkiem: Garwolin->Michałówka->Jagodne->Puznów->Głosków->Łętów->Goździk->Unin->Garwolin, a potem trochę kręcenia się po mieście. Mocno wiało, ale średnia zadowalająca.
Kategoria Inne, Z Piotrkiem
Rano po chlebek. ;]
Po
d a n e w y j a z d u
41.00 km
5.00 km teren
01:50 h
Pr.śr.:22.36 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Rano po chlebek. ;]
Po południu wycieczka: Garwolin->Sulbiny->Ruda Talubska->Górki->Ruda Talubska->Taluba->Józefów->Kobyla Wola->Garwolin. Muszę kupić jakiś koszyk na butelkę z wodą...
Wieczorem po 21 kręcenie miejskie opustoszałymi ulicami Garwolina, bardzo miła sprawa, ciepło, pusto, fajnie :)
Rower powoli dobija do 5tys. km (dokładniej 4921km) i zaczyna się powoli sypać. Szczególnie elementy napędu...
Kategoria Sam