Z Anią
Dystans całkowity: | 1373.39 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 74:01 |
Średnia prędkość: | 18.41 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.00 km/h |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 52.82 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
Z Anią
d a n e w y j a z d u
29.17 km
0.00 km teren
01:39 h
Pr.śr.:17.68 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Do Ani. Razem: Białobrzeska, Bitwy Warszawskiej, Prymasa Tysiąclecia, Armii Krajowej, Broniewskiego, Jana Pawła, Słomińskiego, Andersa, Jana Pawła, Prosta, Towarowa, Grójecka. Później szybki powrót do domu bo zimno.
Kategoria Z Anią
Z Anią po Warszawie
d a n e w y j a z d u
37.85 km
0.00 km teren
02:03 h
Pr.śr.:18.46 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Wyjazd około 16:40. U Ani pod akademikiem 15 minut później. Parę minut pompowania koła i można było ruszać. Białobrzeska, Bitwy Warszawskiej, Banacha, przez Pola Mokotowskie do Waryńskiego. Dalej Spacerową, Belwederską, Sobieskiego, Wilanowską do Wilanowa :) Tam sporo ludzi, ale znalazła się wolna ławeczka żeby posiedzieć i się pogrzać.
Po kilkudziesięciu minutach i smacznych lodach ruszyliśmy w drogę powrotną. Wilanowska, Dolina Służewiecka, Nowoursynowska, Wałbrzyska, Rolna, Bukowińska i dalej Puławską do Placu Unii Lubelskiej. Potem Batorego do Pól Mokotowskich i dalej po staremu: Banacha, Bitwy Warszawskiej i Białobrzeską. Dalej już sam do mieszkania. W domu o 20:35.
Kategoria Z Anią
Z Anią
d a n e w y j a z d u
41.27 km
0.00 km teren
02:14 h
Pr.śr.:18.48 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Około 14:30 start do Miętnego, gdzie miała czekać na mnie Ania. Trochę się spóźniłem i zdążyła ruszyć w moją stronę, ale tylko kawałek.
Już we dwójkę pokręciliśmy do Garwolina, gdzie zakupiliśmy butlę Cisowianki. Po krótkim odpoczynku skierowaliśmy się do Unina, a stamtąd przez Reducin i Mierżączkę z powrotem do Garwolina.
Posiedzieliśmy trochę nad rzeką, ale robiło się coraz chłodniej, więc trzeba było uciekać do domu. Odprowadziłem Anię do wiaduktu i o 17:35 byłem z powrotem u siebie.
Kategoria Z Anią
Z Anią
d a n e w y j a z d u
30.95 km
0.00 km teren
01:45 h
Pr.śr.:17.69 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Około 16 Ania napisała, że idziemy na rowery.
O 16:20 ruszyłem do Miętnego, gdzie 10 minut później spotkałem się z Anią. Przejechaliśmy przez kładkę nad obwodnicą i pojechaliśmy zobaczyć co słychać na dożynkach powiatowych. Pokręciliśmy się trochę i ruszyliśmy do Garwolina. Po pętli wokół Avonu pojechaliśmy nad rzekę. Zjedliśmy gofry, posiedzieliśmy trochę. Około 18 odprowadziłem Anię do wiaduktu w Trąbkach i wróciłem do domu :*
Kategoria Z Anią
Rowerowa niedziela
d a n e w y j a z d u
111.47 km
0.00 km teren
05:13 h
Pr.śr.:21.37 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
O 7:55 start: Garwolin -> Miętne -> Lipówki -> Wygoda -> Poschła -> Niesadna -> Wola Starogrodzka -> Żelazna -> Gocław -> Grzebowilk -> Gocław -> Puznówka -> Lipówki -> Miętne -> Garwolin. W sumie 44 km. W domu o 9:40. Z Grzebowilka musiałem wracać, bo odkręciło się tylne koło.
O 11:40 do Trąbek po Anię. Dalej razem: Trąbki -> Miętne -> Jagodne -> Puznów -> Głosków -> Łętów -> Goździk -> Przykory -> Zgórze -> Miastków Kościelny -> Brzegi -> Łąki -> Górzno -> Kacprówek -> Łaskarzew. Następnie pociągiem do Pilawy i powrót do Trąbek.
Około 19:20 start do domu. Na miejscu około 19:40.
Kategoria Sam, Z Anią
Z Anią :)
d a n e w y j a z d u
33.73 km
0.00 km teren
01:47 h
Pr.śr.:18.91 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Od czasu wyjazdu na Mazury nie jeździliśmy razem rowerami, ale dziś się udało.
Start około 15:15. Pogoda raczej słaba - chłodno i ciemne chmury, które nie wróżyły nic dobrego - ale postanowiliśmy zaryzykować. Spotkaliśmy się pod wiaduktem w Miętnem. Stamtąd przez Miętne w kierunku McDonalda. Następnie nową ulicą w GSAG (Garwolińska Strefa Aktywności Gospodarczej) w stronę cmentarza i znowu w kierunku obwodnicy. Po przeniesieniu rowerów przez rzekę
skręciliśmy na Górki. Stamtąd przez Rudę Talubską do Garwolina. Posiedzieliśmy trochę nad rzeką i obejrzeliśmy wystawę zdjęć z "Garwolin przed i po 1939". Po 17-tej odprowadziłem Anię do Miętnego i wróciłem do domu.
Kategoria Z Anią
Mazury - część 7 - piątek
d a n e w y j a z d u
23.79 km
0.00 km teren
01:14 h
Pr.śr.:19.29 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
opisy i zdjęcia potem
Kategoria Z Anią
Mazury - część 6 - czwartek
d a n e w y j a z d u
57.80 km
0.00 km teren
03:32 h
Pr.śr.:16.36 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Kolejny dzień na rowerach.
Wyruszyliśmy około 10. Główny cel - Kętrzyn. Niedaleko, więc dojazd nie zajął nam zbyt dużo czasu. Pierwszą napotkaną atrakcją była Bazylika św. Jerzego.
Rowery przypięte do jakiegoś znaku i idziemy zwiedzać.
Sama Bazylika szczególnie nie zachwyca.
Muzeum znajdujące się po lewej stronie ołtarza podobnie.
Najciekawsza wydaje się wieża widokowa. Wstęp płatn - 4 zł od osoby. Płacimy i lecimy na górę. Panoramy na cztery strony świata:
I pozostałe zdjęcia
Spojrzenie w dół - klatka schodowa wewnątrz wieży.
I jej wnętrze:
Rowerów na szczęście nikt nie chciał i czekały na nas grzecznie. Następny postój wypadł na zamku. Kilka zdjęć:
Po zakończeniu zwiedzania pojechaliśmy na Dworzec PKP w celu zakupienia biletów na jutrzejszy powrót do domu. Musiałem trochę poczekać, ale udało się pomimo tego, że przyszedłem w czasie, gdy kasjerka powinna mieć przerwę obiadową.
My też zgłodnieliśmy. Tym razem bez szaleństw - skończyło się na bułkach z jogurtem zjedzonych w parku w centrum miasteczka.
Jezioro Górne w centrum Kętrzyna.
Po posiłku uznaliśmy, że mamy sporo czasu, a do kwatery wracać nam się nie chce. No cóż - w takim razie jedziemy do Gierłoży zobaczyć Wilczy Szaniec.
Już blisko.
Po dojechaniu na miejsce okazało się, że bilety są strasznie drogie. 15 zł zwykły, 10 zł ulgowy i 2 zł od roweru to więcej niż zapłaciliśmy za wszystkie wejściówki do oglądanych miejsc. Gdyby nie spora odległość, którą trzeba było pokonać by tu dojechać prawdopodobnie zrezygnowalibyśmy i wrócili do Kętrzyna.
Na początek mapa i objaśnienia do niej:
Czas na zwiedzanie. Ludzi bardzo dużo, większość z przewodnikami. Czasem podłączaliśmy się pod grupki by posłuchać ich opowieści. Poza tym duża ilość komarów, od których ciężko się odgonić.
Zdjęć jest dużo, ale ciężko wybrać z nich najważniejsze czy najlepsze. Wszystkie pokazują ile betonu i stali pochłonęła budowa tych bunkrów i jak potężna była to twierdza.
Powrót do Kętrzyna zajął nam mniej czasu niż droga do Gierłoży. Na miejscu zamarzyły nam się gofry. Wcześniej znaleźliśmy miejsce gdzie były sprzedawane więc nie było problemu z poszukiwaniem cukierni.
Po odpoczynku zrobiliśmy małe zakupy i ruszyliśmy w stronę Pieckowa.
Nie wróciliśmy jednak na kwaterę. Pojechaliśmy jeszcze raz do Świętej Lipki. Akurat trafiliśmy na koncert organowy, który jednak nie zrobił na nas zbyt dużego wrażenia. Organy, których elementy i postacie w nich umieszczone poruszają się w rytm muzyki wyglądają bardzo odpustowo. Nawet pomimo (lub właśnie przez) duże ilości złotych zdobień.
Potem spacer wokół sanktuarium.
Od rana woziliśmy ręczniki i stroje kąpielowe w plecakach, ponieważ wiedzieliśmy, że gdzieś niedaleko Świętej Lipki znajduje się kąpielisko. Jednak pogoda przez cały dzień była raczej słaba. Na nasze szczęście po 16 chmury się rozeszły i zrobiło się prawie upalnie. Znalezienie kąpieliska sprawiło nam trochę trudności. Zostaliśmy m.in. wyproszeni z ośrodka wypoczynkowego zajmowanego przez dzieci będące na koloniach ;] W końcu jednak trafiliśmy nad jezioro. Miejsce raczej słabe, plaży mało, a woda niezbyt ciepła, ale z godzinkę posiedzieliśmy :)
Po kąpieli (głównie słonecznej) trzeba było wracać na kwaterę. Dokupiliśmy jeszcze kilka rzeczy w sklepiku w Świętej Lipce i pokręciliśmy do Pieckowa, gdzie dojechaliśmy około 19:00.
Mapka
Kategoria Z Anią
Mazury - część 5 - środa
d a n e w y j a z d u
82.85 km
0.00 km teren
05:12 h
Pr.śr.:15.93 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Na środę wypadł przejazd z jednego miejsca noclegu w Gromie do drugiego - w Pieckowie koło Reszla. Miejsca te dzieli około 80 km i tyle trzeba było przejechać.
Wystartowaliśmy już o 9:00. Wybraliśmy trasę przez Pasym, by ominąć 5 km po piaskach do Elganowa. Do miejscowości Rusek Wielki droga znajoma - przejechana dwukrotnie w poprzednich dniach. Tam skręciliśmy na północ, w kierunku Biskupca.
Jezioro Ruskie
Jezioro Sąpłaty w Mylęcinie
Sąpłaty
Pod górkę
Sakwy wypchane ;)
Jakiś domek bez sąsiadów
Sosna ;) Okolice miejscowości Leszno
Rasząg - dość duża wieś.
Rasząg. Kościół ewangelicko-augsburski wybudowany w całości z kamienia polnego w 1925 roku. Niestety nie można było zajrzeć do środka
Jedziemy dalej, widoczki
Mazurskie wąskie drogi
Coraz bliżej do Biskupca
Około południa dojechaliśmy. Trochę pokręciliśmy się po miasteczku dla rozeznania. Kościół.
Zgłodnieliśmy trochę. Uznaliśmy, że raz można zjeść coś innego niż suche jedzenie z plecaka. Z rekonesansu po restauracjach dowiedzieliśmy się, że jest drogo i nie to czego szukaliśmy. W końcu znaleźliśmy pizzerię - ceny za najdroższe pizze takie jak w garwolińskich za najtańsze. "Dwie duże poprosimy!" :)
Rynek w Biskupcu
Około 14 skierowaliśmy swe rowery w kierunku Reszla. Dylematem był wybór drogi - 590 czy 596? Obie podobnej długości. Ostatecznie pojechaliśmy 596. Chyba była to dobra decyzja, bo ruch był znikomy.
Jezioro Bęskie
Widoczki. Ładne chmury :)
Boćki
Kabiny - ciekawa nazwa miejscowości.
Dalej widoczki
Miejscowość Grodzki Młyn - już widać wieżę kościoła w Reszlu
A tu młyn
Reszel
Pod górę. Zdjęcie słabo to pokazuje, ale bardzo stromo.
Zamek w Reszlu. Rowery pod skarpę i lecimy zwiedzać :)
Chwilka na dole, ale przecież wieża jest najciekawsza.
Widoki z góry:
Wystarczy. Odpoczynek przed zamkiem.
Most gotycki przez rzekę Sajnę. I trochę nas.
Na koniec małe zakupy i wyjazd w dalszą drogę. Już niedaleko.
Na drodze od Reszla do Świętej Lipki co kilkasetmetrów stoją takie kapliczki różańcowe.
Ania już na Mazurach, ja jeszcze na Warmii.
Jeszcze jakiś widoczek
Święta Lipka
Moja dzielna Ania prezentuje dystans wycieczki :)
Planowo, czyli chwilę po 18 z delikatnymi problemami nawigacyjnymi dojechaliśmy do miejsca noclegu. Małe myju, a potem spacerek po podwórzu. Żegnamy słońce.
I jeszcze upamiętnienie stanu licznika z roweru Ani.
Usnąłem bardzo szybko, Ania podobno trochę później, ale ja nic nie pamiętam ;]
Mapa
Kategoria Z Anią
Mazury - część 2 - niedziela
d a n e w y j a z d u
23.17 km
0.00 km teren
01:21 h
Pr.śr.:17.16 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Niedziela zapowiadała się upalnie, więc niewiele myśląc uznaliśmy, że robimy dzień bez roweru. Zerwaliśmy się (czytaj: ledwo zwlekliśmy się z łóżka) skoro świt (o 9) i już 2 godziny później dreptaliśmy z plecakami nad jezioro Gromskie. Niestety pomyliliśmy trochę drogę i zrobił się z tej wycieczki całkiem długi spacer po polach i łąkach.
Po nieokreślonym czasie udało nam się jednak dotrzeć na miejsce. Okazało się, że plaży nie ma, bo na samym brzegu jeziora rosną drzewa i jest tylko jeden, dość mały pomost. Woda też nie była za specjalnie ciepła, ale no nic. Koniec narzekań :)
Sielankę przerwał nam wzmagający się wiatr, a chwilę później ciemna chmura wyłaniająca się zza linii drzew.
Trzeba było szybko zmieniać gacie i zawijać się w stronę domu. A do domu niestety daleko.
Zanim doszliśmy do pierwszych zabudowań wiatr już nam kurzył w oczy. Mijając kościół zastanawialiśmy się czy w nim nie zostać na czas burzy, ale zaryzykowaliśmy i poszliśmy jeszcze kawałek dalej - do sklepu. Tam kupiliśmy parę rzeczy na obiad, ale zanim zdążyliśmy się zebrać zaczęła się ulewa. Pozostało czekać aż przejdzie. Spędziliśmy tam ponad godzinę.
Po powrocie na kwaterę w końcu się najedliśmy. Posiedzieliśmy chwilę i doszliśmy do wniosku, że trzeba gdzieś pojechać bo się zanudzimy. O 17 pedałowaliśmy już w kierunku oddalonego o kilka kilometrów Pasymia.
Najpierw podjechaliśmy pod kościół, a potem nad jezioro. Było niedaleko:
Potem znowu pod kościół
Następnie pojechaliśmy na północny brzeg jeziora Kalwa.
Stara wieża ciśnień:
Powrót na rynek. Zachciało nam się lodów, ale niestety słabe były.
Teraz wjeżdżamy na półwysep dzielący jezioro niejako na dwie części.
Sosna długa ręka
Przed 19 ruszyliśmy w kierunku domu, gdzie dotarliśmy po około 20 minutach jazdy.
Mapka
Kategoria Z Anią