Mazury - część 2 - niedziela
d a n e w y j a z d u
23.17 km
0.00 km teren
01:21 h
Pr.śr.:17.16 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Niedziela zapowiadała się upalnie, więc niewiele myśląc uznaliśmy, że robimy dzień bez roweru. Zerwaliśmy się (czytaj: ledwo zwlekliśmy się z łóżka) skoro świt (o 9) i już 2 godziny później dreptaliśmy z plecakami nad jezioro Gromskie. Niestety pomyliliśmy trochę drogę i zrobił się z tej wycieczki całkiem długi spacer po polach i łąkach.
Po nieokreślonym czasie udało nam się jednak dotrzeć na miejsce. Okazało się, że plaży nie ma, bo na samym brzegu jeziora rosną drzewa i jest tylko jeden, dość mały pomost. Woda też nie była za specjalnie ciepła, ale no nic. Koniec narzekań :)
Sielankę przerwał nam wzmagający się wiatr, a chwilę później ciemna chmura wyłaniająca się zza linii drzew.
Trzeba było szybko zmieniać gacie i zawijać się w stronę domu. A do domu niestety daleko.
Zanim doszliśmy do pierwszych zabudowań wiatr już nam kurzył w oczy. Mijając kościół zastanawialiśmy się czy w nim nie zostać na czas burzy, ale zaryzykowaliśmy i poszliśmy jeszcze kawałek dalej - do sklepu. Tam kupiliśmy parę rzeczy na obiad, ale zanim zdążyliśmy się zebrać zaczęła się ulewa. Pozostało czekać aż przejdzie. Spędziliśmy tam ponad godzinę.
Po powrocie na kwaterę w końcu się najedliśmy. Posiedzieliśmy chwilę i doszliśmy do wniosku, że trzeba gdzieś pojechać bo się zanudzimy. O 17 pedałowaliśmy już w kierunku oddalonego o kilka kilometrów Pasymia.
Najpierw podjechaliśmy pod kościół, a potem nad jezioro. Było niedaleko:
Potem znowu pod kościół
Następnie pojechaliśmy na północny brzeg jeziora Kalwa.
Stara wieża ciśnień:
Powrót na rynek. Zachciało nam się lodów, ale niestety słabe były.
Teraz wjeżdżamy na półwysep dzielący jezioro niejako na dwie części.
Sosna długa ręka
Przed 19 ruszyliśmy w kierunku domu, gdzie dotarliśmy po około 20 minutach jazdy.
Mapka
Kategoria Z Anią