Rankiem standardowo do piekarni,
d a n e w y j a z d u
76.80 km
14.00 km teren
03:50 h
Pr.śr.:20.03 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Rankiem standardowo do piekarni, a potem już mniej zwyczajnie na pocztę. Myślałem o jakimś wyjeździe, ale planów żadnych.
Około 15:30 odkryłem na telefonie smsa od Marka, że na godzinę 16 z minutami zaplanowany jest wyjazd w trochę większej niż zwykle grupie. Jeszcze nie wiedziałem dokąd...
O 16:20 wyruszyłem w umówione miejsce, gdzie dotarłem po kilku minutach. Okazało się, że znowu jedziemy nad Wisłę, tym razem bardziej na południe. Grupa wyjazdowa to ja, Marek, Tomek (Goniu) i Anka ;) Uzgodniliśmy z grubsza trasę i jedziemy. Przejazd przez miasto objazdem z powodu remontowanego mostu na Wildze, potem kierunek Górki przez Czyszkówek. W Górkach trzeba było przeprowadzić małą naprawę roweru Tomka.
Po kilunastominutowym postoju wyruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Polewicza przez Izdebnik, Wilkowyję i Żabieniec zatrzymując się tylko dla sprawdzenia trasy na mapie.
W Wildze są bardzo ciekawe nazwy ulic. Oto jedna z nich ;)
W Polewiczu kolejny postój. Tomek zmienił rower, pogadaliśmy trochę i pojechaliśmy dalej. Pustki na drodze pozwalały na jazdę obok siebie, więc można było porozmawiać. W Skurczy wyjechaliśmy na tzw. nadwiślankę, gdzie ruch jest już większy i trzeba jechać "gęsiego". Przed Tarnowem kilka minut postoju nad Wisłą:
Stamtąd po kilkunastu minutach dojechaliśmy do Rudy Tarnowskiej, gdzie uzupełniliśmy zapasy wody, ale część z nich została po chwili zużyta w całkowicie innym celu niż zaspokajanie pragnienia :D
Kolejny postój zaplanowany dopiero nad Wisłą. Ale zanim tam dotarliśmy Marek zrobił kilka zdjęć polnych krajobrazów.
Nad Wisłą miejsce ciekawe. Grobla wysunięta daleko w rzekę. Kiedyś kursował tu prom. Ale dziś płyty, po których niegdyś jeździły samochody, są tak porozsuwane, że ciężko po nich jechać nawet rowerem. Kilka zdjęć tego miejsca:
Po pewnym czasie przeszliśmy kawałek dalej, na piaszczysty półwysep.
Idziemy ;)
Prawie kompletna ekipa. Prawie, bo tajemniczy pan stopklatka nie ujawnia swojej twarzy.
Takie klimatyczne zdjęcie
Tymczasem Tomek zajęty był kopaniem studni :D
Dokopał się do wody, ale niestety teren nie sprzyjał tego typu konstrukcjom...
Ponownie Wisła
No ale cóż. Wszędzie dobrze, ale trzeba wracać, bo zaczyna się robić późno. Więc kierujemy się ponownie w stronę nadwiślanki. Zanim tam dojechaliśmy plany się pokrzyżowały. Mianowicie złapałem gumę... Napompowanie koła dało efekt tylko na kilkadziesiat sekund i klops... Doszliśmy do głównej, gdzie po chwili przyjechał tata Ani. Zapakowaliśmy rower do auta i pojechaliśmy do niej na podwórko gdzie pośpiesznie zabraliśmy się za zmianę dętki. Ale i tak zanim rower został naprawiony zrobilo się prawie całkiem ciemno.
Więc po solidnym (i słusznym) "ochrzanie" za brak świateł i kamizelek odblaskowych, wyposażeni w te akcesoria wyruszyliśmy pospiesznie w stronę domu.
Zanim dojechaliśmy do Garwolina zrobiło się całkowicie ciemno, więc do miasta wjechaliśmy tzw. kanałami (patrz mapa na dole). Do domu dotarłem o 22:25.
Mapa wyjazdu:
Korzystając z tego, że może to przeczytać każdy, chciałbym podziękować tacie Ani (imienia kurde nie znam...) za pomoc w wymianie dętki, za użyczenie oświetlenia i kamizelek odblaskowych i za opiernicz też ;) Trochę się przeliczyliśmy i to trzeba przyznać. Ani też dziękuję za ciasto, bo nawet nie podziękowałem...
A dzisiaj przed południem nie ociągając się wcale zakupiłem:
komentarze
tacie przekaze podziekowania, ale to jedno zdj i tak mi sie nie podoba o :P :P
aha i bardzo jestem dumna z twojego zakupu przedpoludniowego ;)