Taka tam "krótka" przejażdżka...
d a n e w y j a z d u
67.80 km
0.00 km teren
02:45 h
Pr.śr.:24.65 km/h
Pr.max:53.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Ranek jak zwykle - do piekarni, potem do Avonu.
Powrót ok. 16:25. Posiedziałem w domu, pojadłem i wymyśliłem, że może bym się gdzieś przejechał... Dopompowałem trochę koła i ok. 17:15 wyjechałem spod domu. Ulicami 3-ego maja, Mazowiecką i 2 Armii Wojska Polskiego wyjechałem z Garwolina. W Woli Rębkowskiej przeniosłem rower przez tory i pojechałem dalej w kierunku Huty Garwolińskiej.
To miejsce powinien kojarzyć kolega MTBike: (fotka słabo wyszła, bo nie chciało mi się zatrzymywać...)
Jechało się całkiem dobrze, prędkość praktycznie cały czas powyżej 30km/h, ruch samochodowy praktycznie żaden. Po kilku kilometrach skręciłem na Kościeliska. Tu droga troszkę się popsuła, podskakiwałem na wszystkich łączeniach betonowych płyt (i dlatego zdjęcie poruszone).
Planowałem skręcenie jakoś na Łucznicę i następnie przez Pilawę i powrót do domu, z ewentualnym zahaczeniem o dom Ani, ale w końcu uznałem, że dobrze jest jeszcze wcześnie i wydłużę trochę przez Osieck. No to kręcę. Kościeliska
Natolin
Wójtowizna
i w końcu jest Osieck :)
Kolejna kontrola zegarka - dobry czas. Może by pojechał na Sobienie Jeziory? To powinno być niedaleko, ze 2-3km ;) Jadę, a co mi tam. Ale coś ta droga się dłuży...
w końcu jestem. Wyszło chyba z 7km...
Postanowiłem wrócić przez Wilgę. Czasu robi się coraz mniej. W końcu do domu jeszcze sporo ponad 30km. Nie ma czasu na omijanie ruchliwych dróg, skręcam w lewo.
Jakiś staary wiatrak.
Stan nawierzchni nie rozpieszczał... Znowu betonowe płyty o nierównych łączeniach, popękane, polepione asfaltem.
Tyłek zaczął mnie boleć od tego podskakiwania, więc czas na odpoczynek, jakby nie było, pierwszy od wyjechania z domu (do tej pory zatrzymywałem się tylko na skrzyżowaniach ;])
Mistrz drugiego planu?
Małe siusiu, zagryzienie jabłkiem (całkiem dobre było), jeszcze jedno zdjęcie
i po całych 5 minutach postoju ruszam dalej. Jest 18:40, nie ma co stać, bo sił coraz mniej, a do domu jeszcze kawałek. Po 15 minutach doleciałem do Wilgi, tam znowu 3 minuty postoju na fotkę jakąś taką...
O 19:00 ruszam dalej, ale daleko nie zajechałem. Muszę przyznać, że po prostu byłem zmęczony. Stanąłem w Trzciance pod sklepem zjeść jakiegoś batona i popić czymś zimnym. Fotka taka od niechcenia ;]
i o 19:20 ruszam dalej. Zostało jakieś 15km, nie jest źle ;) Na 20 powinienem być w domu, o ile utrzymam tempo ok. 25km/h. Nie do końca się udawało, szczególnie pod górki. Do domu dotarłem na 19:55. Bałem się, że będą zakwasy, ale póki co jest całkiem znośnie. Zobaczymy rano ;)
Kategoria Sam