X

Archiwum

X

Kategorie bloga

X

Znajomi

wszyscy znajomi(2)
X

Szukaj


X

O mnie

Jestem sosna z Garwolina. Na tym blogu znajdziesz opis 14020.89 kilometrów moich tras z czego 187.50 w terenie.
Moja prędkość średnia to jedynie 22.66 km/h, ale cały czas rośnie. Więcej o mnie.

Moje rowery

Button rowerowy

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sosna.bikestats.pl

sosna prowadzi tutaj blog rowerowy

sosna

Z Jabłonowca

  d a n e    w y j a z d u 62.60 km 0.00 km teren 03:38 h Pr.śr.:17.23 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Victus ;]
Niedziela, 24 lipca 2011 | dodano: 31.07.2011

Wstaliśmy koło 9. W sumie całkiem nieźle się spało, chociaż łóżko było trochę za krótkie ;]
Zaraz po śniadaniu wsiadłem na rower w poszukiwaniu drogi z Jabłonowca do Godzisza. Mieliśmy tamtędy jechać wczoraj, ale nie mieliśmy pewności w jakim ona jest stanie. Nie chcieliśmy ryzykować dlatego kawałek drogi przejechaliśmy pociągiem. Na powrocie postanowiliśmy jednak spróbować.

Pierwsze podejście się nie udało. Dojechałem do końca wsi Jabłonowiec, potem pojechałem w przeciwnym kierunku, ale jedna droga kierowała się trochę za bardzo na zachód, druga kończyła się w polach. Wróciłem do Ani. Odpocząłem chwilę, przestudiowałem jeszcze raz mapkę i postanowiłem spróbować raz jeszcze. "Przeciąłem" wieś i kawałek za nią przy kapliczce skręciłem w prawo. Kierunek mniej więcej się zgadzał, więc pojechałem dalej. Taki blady widoczek:

Kawałek dalej zaczął się bruk na którym wytrząsłem całe śniadanie. Za brukiem był Godzisz ;)
Wróciłem więc do Ani z wiadomością, że droga jest przejezdna, chociaż miejscami jest trochę błota a na 100 metrach taki piach, że pewnie trzeba będzie przeprowadzić rowery.
Zjedliśmy obiad i o 13:30 wyjechaliśmy w kierunku Godzisza. Pogoda była lepsza. Sporo cieplej, nawet trochę słońca. Niestety wiatr zmienił kierunek na przeciwny i tak jak wczoraj wiał nam w twarz. Wspominana powyżej brukowana alejka.

Po 25 minutach wyjechaliśmy na asfalt i żeby nie jechać tą samą drogą co wczoraj skręciliśmy na Oronne.

Następnym punktem przelotowym było Podzamcze.

Za Polikiem.

W Celinowie na przystanku zrobiliśmy mały odpoczynek.

A potem następny w Łaskarzewie. Tym razem dłuższy :)

Po około 30 minutach pojechaliśmy dalej. Słońca już nie było widać. Same chmury.

Lucin.

I w końcu Garwolin.

Tam obejrzeliśmy się za siebie i zobaczyliśmy... ciemną chmurę. Chwilę później trochę też zagrzmiało. No ale nic. Jedziemy dalej. Miałem zamiar odprowadzić Anię do Trąbek.
Za Garwolinem chmura stała się duużo większa. Tak to uchwycił aparat Ani.

... a tak mój w telefonie ;]

W Michałówce uznaliśmy, że lepiej będzie jak z Miętnego wrócę do domu, bo burza chyba nie ma zamiaru nas ominąć. Pożegnaliśmy się w pośpiechu i ruszyliśmy każde w swoją stronę. Nie zdążyłem odjechać nawet 50 metrów i zaczęło padać. Niestety Ania już wjeżdżała na obwodnicę, a telefon miała w torbie. Ja zawinąłem pod wiadukt i tam zostałem. O tak padało:

Poczekałem ze 20 minut, przeszło trochę i ruszyłem do domu. Powoli żeby się nie schlapać za mocno.

Niestety w okolicach ekonomika przyszła druga fala deszczu. Nie miałem za bardzo gdzie się schować, zresztą do domu już blisko. Niestety wystarczająco daleko, żeby zdążyć zmoknąć ;] Do tego przejazd ulicą Zacisze przemalował moje plecy na rudo. Trudno. Ania zmokła bardziej niż ja.

Mapka:


Standardowo dziękuję za wycieczkę. Cieszę się, że wyjazd doszedł do skutku i że było tak miło. Szkoda tylko, że zabrakło nam 15 minut na suchy powrót, ale co tam - trochę urozmaicenia nie zaszkodzi ;)


Kategoria Z Anią


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iwils
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]