X

Archiwum

X

Kategorie bloga

X

Znajomi

wszyscy znajomi(2)
X

Szukaj


X

O mnie

Jestem sosna z Garwolina. Na tym blogu znajdziesz opis 14020.89 kilometrów moich tras z czego 187.50 w terenie.
Moja prędkość średnia to jedynie 22.66 km/h, ale cały czas rośnie. Więcej o mnie.

Moje rowery

Button rowerowy

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sosna.bikestats.pl

sosna prowadzi tutaj blog rowerowy

sosna

Szlak G-04n „Pętla pilawska”

  d a n e    w y j a z d u 54.87 km 0.00 km teren 02:41 h Pr.śr.:20.45 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Victus ;]
Niedziela, 25 września 2011 | dodano: 30.09.2011

Ze sporym opóźnieniem rozpoczynam opis mojej niedzielnej wycieczki.

Uparłem się, żeby przejechać cały niebieski szlak okrążający Pilawę. Ot, taki kaprys. Wprowadzanie zamiaru w czyn rozpocząłem w niedzielę około godziny 15-tej. Ubrałem się w miarę ciepło (krótkie spodnie + cienka bluza), nalałem wody do bidonu i 15 minut później jechałem już w stronę Michałówki, którędy przebiega wspominany szlak.
Okolice szkoły w Michałówce.

Jagodne

W Puznowie znak kieruje w polną drogę, więc pożegnałem się z asfaltem.

Ostatnio była krowa - teraz jest koń :)

Widać już domy w Żabieńcu.

Mazowieckie wierzby.

A tutaj problem. Mapka Garwoszlaków pokazuje, że szlak wiedzie przez Choiny, a żeby do nich dojechać musiałbym skręcić tutaj w lewo. Ale tam nie ma żadnych znaków.

Jadę więc prosto, a znaczek jest ukryty na drzewie za liśćmi.

Teraz przez las, aż do torów.

Za torami znowu chwila wątpliwości: w prawo czy w lewo? Ale jak się chwilę rozejrzałem to na słupie po prawej stronie zobaczyłem znaczek z rowerem. Jadę.

A wygląda on tak ;]

Opcja prawa prowadzi przez stację kolejową Parysów i dalej do drogi Parysów - Wilchta. Lewej jeszcze nie znałem, ale zapragnąłem poznać :)
Najpierw jedziemy przez krzaczory, potem polem. Muuućki są:

Ostatecznie wyjeżdżamy w Parysowie przy moście. Parysowski rynek.

I wyjazd w kierunku północnym.

Teraz na Wolę Starogrodzką.

Po skręceniu czekał mnie mały podjazd, ale widoczek warty wysiłku.

Znowu przez las. Niestety pod chylące się ku zachodowi słonce.

Wola Starogrodzka. Ludzie wracają z kościoła.

Szlak prowadzi teraz drogą za przystankiem.

Najpierw przez pola. Dużo piasków, ale od czego jest ścieżka ;)

Potem przez las.

Znowu dużo piachu, ale zaskakująco równa ścieżka pozwala na wygodną jazdę.

W kierunku Gocławia.

Tamtejszy kościół. Obok stała starsza moherowa pani, która dziwnie mi się przyglądała. Kiedy już schowałem telefon i zbierałem się do odjazdu wepchnęła palec do nosa i zaczęła w nim grzebać z zapałem.

Teraz w stronę Puznówki.

Ale zaraz za ostatnimi domami miasteczka trzeba skręcić w lewo do lasu.

Trasa kluczy nierównymi dróżkami. Momentami ciężko znaleźć znaki i łatwo można zjechać ze szlaku.

Nie pomyliłem drogi i wyjechałem na pola. Przede mną Niesadna.

A tu trzeba skręcić w prawo, chociaż znaków nie ma.

Widać już Puznówkę.

No i jestem. Teraz w prawo.

Przez DK 17 ciężko było przejechać. Powroty z weekendu się zaczęły i ruch ogromny. Ale jakoś się wcisnąłem. Słońce coraz niżej.

Przed przejazdem kolejowym wg wskazówek skręciłem w prawo. Droga prowadziła przez las wzdłuż torów. Potem przecięła je.

Za następnym przejazdem powitał mnie znak Augustówka i odwrócony do mnie ogonem srający pies... Nie nie. Nie ma jego zdjęcia ;]

Do Jaźwin.

Tam jest trochę niejasności, ale znalazłem odpowiednią drogę. Na początku nierówna. Potem zarośnięta, patyki strzelające pod kołami, a momentami zdradliwe, pozornie wyschnięte błota - chociaż deszczu nie było ze 3 tygodnie. Ten odcinek wymęczył mnie dość mocno. Do tego słońce chowające się za drzewami przestało grzać i zrobiło się zimno. W Łucznicy się trochę zapędziłem i zapomniałem skręcić w lewo. Na szczęście szybko zauważyłem błąd i wróciłem na szlak. Znowu przez las, tym razem po sypkim piasku. Momentami było go tyle, że musiałem prowadzić rower. Chociaż jechałem cały czas prosto na moment zgubiłem gdzieś trasę, ale kawałek dalej wpadłem na nią z powrotem. W końcu widać Krystynę.

Ludzie poubierani w polary i grube bluzy dziwnie na mnie patrzyli świecącego gołymi nogami, ale trudno ;]

Dojeżdżam do Miętnego.

W okolicach tamtejszego kościoła uznałem, że trzeba wracać jak najszybciej do domu, bo zimno.
Garwoliński McDonald's.

Do domu doczłapałem około 18:15. Trochę zmarznięty, ale na szczęscie nie odbiło się to na moim zdrowiu :)
Mapka wycieczki:


Kategoria Sam


komentarze
MTBike
| 17:03 poniedziałek, 3 października 2011 | linkuj Widze że podróż udana .
Fajne są te płaskie łąki w tych terenach jak wyżej :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ygasn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]