Mazury - część 1 - sobota
d a n e w y j a z d u
60.48 km
0.00 km teren
04:05 h
Pr.śr.:14.81 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Z kilkudniowym opóźnieniem przystępuję do opisania naszych mazurskich wojaży.
Wszystko tak naprawdę zaczęło się w piątek, 27 lipca rano, kiedy to kupiłem bilety do Olsztyna. Ostatni przedurlopowy dzień w pracy minął szybko. W domu pakowanie, sprawdzenie roweru, przykręcenie nowego bagażnika i do łóżka. Gadżety od Ani:
Budzik zadzwonił o 3:00. Śniadanie, golenie i końcowe pakowanie. Z domu wyszedłem o 4:00. Kilka minut zajęło mi zamontowanie wypchanych sakw i plecaka na bagażniku, ale w końcu ruszyłem. Dopiero świtało gdy wyjeżdżałem z Garwolina.
Pierwszym celem podróży były Trąbki. Ania czekała już na mnie przed bramą. Po krótkim powitaniu pokręciliśmy w stronę Pilawy.
Na peron dojechaliśmy około 4:35, czyli z dość dużym zapasem. Pociąg pojawił się ok. 5:00 i z pewnym trudem wepchnęliśmy rowery do przedziału. Jedziemy :)
O 6:26 wysiedliśmy na PKP Warszawa Zachodnia. Trzeba było przetarabanić się z rowerami po schodach i podreptać na peron 8 (dawna stacja Warszawa Wola) skąd kilka minut przed 7:00 zabrał nas pociąg do Działdowa.
Po trzech godzinach jazdy przesiedliśmy się w pociąg do Olsztyna - głównego celu naszej kolejowej części podróży zaplanowanej na ten dzień.
Wysiedliśmy na stacji Olsztyn Zachodni, bo uznaliśmy, że tak będzie wygodniej.
Od razu ruszyliśmy w kierunku zamku i starej części miasta. Kręcąc się po brukowanych uliczkach spędziliśmy sporo czasu. Miałaa nam w tym pomóc mapa z zaznaczonymi atrakcjami turystycznymi, którą kilka dni wcześniej Ania przygotowała, ale oczywiście niedobry Bartek zapomniał zabrać z domu (mapy, nie Ani). Trzeba było sobie radzić inaczej. Trochę zdjęć:
Kierując się powoli ku wyjazdowi zahaczyliśmy o Obserwatorium Astronomiczne. Trochę spóźniliśmy się na wejście, ale udało nam się dołączyć do jakże licznej grupy zwiedzających (3 osoby, z nami 5). Pan oprowadzający niezbyt się starał, ale jakoś wytrzymaliśmy prawie godzinę. Zdjątko ze szczytu:
O 15 uznaliśmy, że czas najwyższy jechać w stronę noclegu. Jakiś kościół:
Wyjechaliśmy z Olsztyna i zaczęły się Mazury. Tzn. Warmia dokładniej, ale kto by się przejmował. Trochę górek, trochę zjazdów - tak jak to w tamtych stronach bywa ;) Ani niezbyt się to podobało, ale nie miała wyjścia :P
Pierwsze napotkane jezioro:
Po prostu droga:
Pod górkę:
Jakiś dom pośród pól:
W okolicach Klebarka Wielkiego zatrzymaliśmy się na jedzonko. Przy okazji zmieniłem sposób mocowania plecaka i w końcu przestał się zsuwać.
Okolice Giław:
Jakiś widoczek:
Boćki:
Naprzód:
Od Grzegrzółek towarzyszyła nam taka chmurka:
Elganowo. Jeszcze tylko 5 km.
Niestety - po takim piachu:
Do Gromu trafiliśmy bez problemu. Gorzej było ze znalezieniem właściwego domu. Nie było zbyt dużo czasu na zastanawianie, bo wspominana wyżej chmura zaczęła błyskać i hałasować. W końcu około 18:00 z pomocą napotkanych ludzi udało się dotrzeć na miejsce. Rowery powędrowały do garażu, a my pod prysznic. Zarwana poprzednia noc, upał, przeciwny wiatr i górki dały nam tak w kość, że pospaliśmy się jak dzieci. Już o dwudziestej chrapaliśmy jak susły i tak do 9 rano ;]
Mapka dnia pierwszego
Kategoria Z Anią