X

Archiwum

X

Kategorie bloga

X

Znajomi

wszyscy znajomi(2)
X

Szukaj


X

O mnie

Jestem sosna z Garwolina. Na tym blogu znajdziesz opis 14020.89 kilometrów moich tras z czego 187.50 w terenie.
Moja prędkość średnia to jedynie 22.66 km/h, ale cały czas rośnie. Więcej o mnie.

Moje rowery

Button rowerowy

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sosna.bikestats.pl

sosna prowadzi tutaj blog rowerowy

sosna

Wpisy archiwalne w kategorii

Sam

Dystans całkowity:8372.52 km (w terenie 54.50 km; 0.65%)
Czas w ruchu:350:44
Średnia prędkość:23.87 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:229 (114 %)
Maks. tętno średnie:166 (83 %)
Suma kalorii:8130 kcal
Liczba aktywności:268
Średnio na aktywność:31.24 km i 1h 18m
Więcej statystyk

Kolejne samotne rowerowanie

  d a n e    w y j a z d u 46.00 km 7.00 km teren 02:10 h Pr.śr.:21.23 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Victus ;]
Czwartek, 18 czerwca 2009 | dodano: 18.06.2009

Rankiem standardowo do piekarni po pieczywo - 2km.
Ok. 12:30 wyjazd "przejechać się", ale tak żeby wracać z wiatrem... No więc pojechałem w stronę Czyszkówka, tam na wiadukcie nad obwodnicą kilka minut przerwy na fotki ;) Następna przerwa zrobiła się w Górkach przed przejazdem kolejowym - trafiłem idealnie: 2 pociągi - 5 minut.

Dalej wzdłuż torów do Rudy Talubskiej, a stamtąd już "prosto do domu" zahaczając lekko o okolice stadionu. Zrobiła się 13:30. Zjadłem obiad, posiedziałem trochę przy kompie i uznałem, że czas na poprawkę. Tym razem planowałem dojechać do Górzna, tam skręcić w prawo, dojechać do głównej i dalej przez Kobylą Wolę, Talubę i Rudę Talubską wrócić do domu.
O 15 wyjechałem z domu. Zaraz po ruszeniu uznałem jednak, że Górzno jest za daleko jak na dzisiaj i zmieniłem plany na przejazd przez Mierżączkę. Ale i tak nic z tego. W Sławinach skręciłem w prawo i wyjechałem koło szpitala ;] Tam w lewo i jadę w kierunku obwodnicy. Miałem zamiar jednak dojechać do tej Kobylej Woli... Ale dojeżdżając do ronda usłyszałem za sobą skrzypienie pedałów i sapanie jakiegoś zmęczonego rowerzysty - chyba chciał mnie dogonić. Jednak nie dałem mu tej przyjemności, przyspieszyłem i skręciłem na Sulbiny. Tam jednak przypomniało mi się, że miałem jechać do Kobylej Woli ;] Więc postanowiłem "na skróty" wrócić do głównej. Skręciłem w jakąś leśną drogę, która to wg moich przewidywań miała mnie doprowadzić do lubelskiej. Po chwili okazało się jednak, że to jakaś w miarę prywatna droga, prowadząca do gospodarstwa. Pies obronny wyskoczył do mnie, więc nie było czasu na zawracanie tylko popędziłem dalej tą drogą omijając ogrodzenie. Tam dróżka była tylko udeptaną ścieżką wśród trawy. Po kilkuset metrach dojechałem w takie całkiem ciekawe miejsce:

Ale stamtąd prowadziła już tylko ścieżka wydeptana wśród trawy - o taka (wiem, krzywo ;]):

Na zawracanie nie miałem ochoty więc brnąłem dalej. Po kilku minutach zmagań z wysoką trawą w końcu dojechałem do jakiejś drogi, na której widać było miejscami piasek - znaczy się częściej używana. Ale nie znaczy, że lepsza. Przy omijaniu jednej z wielu kałuż zatrzymałem się w błocie - buty brudne ;]
Potem za poradą pana z grabiami pojechałem "na Feliksin"...

tylko zanim tam dojechałem to spotkałem kozy ;D :

W końcu jakoś dojechałem do asfaltu w Feliksinie, jak się okazało. Stamtąd już bez błądzenia ok 16:20 dojechałem do domu.


Kategoria Sam

Miało być męcząco

  d a n e    w y j a z d u 32.00 km 0.00 km teren 01:25 h Pr.śr.:22.59 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Victus ;]
Poniedziałek, 15 czerwca 2009 | dodano: 15.06.2009

Ok. 16 z przesyłką do brata i przy okazji do Miętnego na kładkę.

Potem od 19:40 w kierunku Avonu, stamtąd wzdłuż obwodnicy aż do Lucina. Dalej przez Rudę Talubską, Górki, Rębków Parcele (czy jak to się tam zwie), Rębków, Wolę Rębkowską w okolice domu. Tam trochę kręcenia po swojej ulicy.
Zakwasów brak, a szkoda...


Kategoria Sam

Kręcenie przed jutrzejszym wyjazdem

  d a n e    w y j a z d u 40.00 km 3.00 km teren 02:11 h Pr.śr.:18.32 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Victus ;]
Czwartek, 30 kwietnia 2009 | dodano: 03.05.2009

Wstępne plany na jutrzejszy wyjazd już są, więc pomyślałem, że mały rozruch się przyda.
Rankiem pojechałem więc 2x na miasto po jakieś tam zakupy, przy okazji kupując kilka puszek na wyjazd - 6km.
Potem wziąłem się za mały przegląd roweru połączony z czyszczeniem, no a po nim trzeba było sprawdzić czy wszystko działa - 2km.
Potem miałem do wykonania kilka "zadań specjalnych" przed domem, a po nich okazało się, że mam jeszcze trochę czasu (45 minut) do wyjścia na miasto (wymagane wolne ręce) więc postanowiłem się przejechać gdzieś w stronę wschodu. I tak ruszyłem w stronę Puznowa ulicą Parysowską. To ona kawałek za Garwolinem:

Potem przejechałem przez Puznów już asfaltem w kierunku Głoskowa

i kilkaset metrów przed końcem wsi skręciłem w prawo, żeby skrótem

dojechać do trasy Garwolin-Borowie-itd ;)
[minuta odpoczynku ;)]

[garwolińskie góry :D - dam radę podjechać? :P]

[tu już bardziej z górki]

[wlot do Garwolina]

I po 30 minutach od wyruszenia i przejechaniu 11,2km wróciłem do domu.

Po powrocie z miasta i posiedzeniu trochę w domu wybrałem się znowu na rower. Tym razem standardowo pojechałem w kierunku Miętnego, tam przejechałem przez kładkę na drugą stronę i korzystając z bezwietrznej pogody ćwiczyłem wheelie. Przejeżdżając obok Lechpolu nagle usłyszałem "sosnaaaaa!", wyhamowałem, zawracam a to Przemek ;) Pogadaliśmy kilka minut, ale przyjechał jego szef i musiał wracać do pracy. Pokręciłem się więc jeszcze trochę na 1 kole i przez Miętne ruszyłem w kierunku Woli Rębkowskiej.
[taka fotka z drogi]

[i taka miętno-stodołowo-zachodowa]

[i bliżej wietnamu]

Stamtąd dojechałem do obwodnicy, potem wzdłuż niej, aż do Wilgi i kładką znaną z zeszłorocznych wycieczek przejechałem do Czyszkówka.
[znad tego jeziorka co jest koło obwodnicy ;)]

Następnie wróciłem w swoje okolice przez Natalię, Lucin i osiedle na Targowej ;) W sumie tego dnia wyszło 40km.

Jeszcze mapka:


Kategoria Sam

Żeby spalić to, co się zjadło przez święta... (albo chociaż trochę)

  d a n e    w y j a z d u 22.00 km 0.00 km teren 01:00 h Pr.śr.:22.00 km/h Pr.max:35.00 km/h Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Victus ;]
Wtorek, 14 kwietnia 2009 | dodano: 14.04.2009

"Rano" (o 13) po pieczywo - 2km.
Godzinę później po śniadaniu wylot zrobić ze 20km. Dojechałem do Miętnego i zrobiłem 3 standardowe fotki na kładce.

Stamtąd też napisałem do Marka, że będę przejeżdżał obok jego domu i można by pogadać. Po ok. 5 minutach ulicą Spacerową w Miętnem ruszyłem w kierunku Woli Rębkowskiej. Na tzw. Wietnamie skręciłem w stronę stacji i po chwili poczułem wibracje w kieszeni - Marek. No to zawracam i spotykamy się u niego.
Po ok. 30 minutach rozmowy pojechałem dalej. Dojechałem do obwodnicy. Tam kilka fotek.

Stamtąd wzdłuż obwodnicy w kierunku rzeki. Znów jakieś fotki po drodze:

I tutaj przy moście przez Wilgę.

Sztucznie meandrująca rzeka ;)

Wszedłem na nasyp i zrobiłem kilka prawie indentycznych zdjęć, w sumie nie wiem po co... ale niech będą ;]

Przeprawiłem się na drugą stronę rzeki po znanej kładce i przez Czyszkówek, ulicę Targową, Cmentarną i Mazowiecką wróciłem do domu.


Mapka trasy z zaznaczonymi miejscami cykania fotek:


Kategoria Sam

Rozruch ;)

  d a n e    w y j a z d u 12.40 km 0.00 km teren 00:53 h Pr.śr.:14.04 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Victus ;]
Poniedziałek, 6 kwietnia 2009 | dodano: 07.04.2009

Ciepło się zrobiło więc trzeba by zacząć jeździć. No więc wyciągnąłem rower i tak stanem licznika 6438km zaczynam nowy sezon.
Pojechałem na kładkę nad obwodnicą w Miętnem, potem powrót ulicą Spacerową w Miętnem i polną drogą do domu. Potem trochę pokręciłem się po ulicy przed domem, poćwiczyłem wheelie i po niecałej godzinie od wyjazdu z domu licznik pokazał 12,4km. Na początek wystarczy :)


Kategoria Sam

Czas opisać drugi dzień naszej

  d a n e    w y j a z d u 96.50 km 0.00 km teren 04:45 h Pr.śr.:20.32 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Piątek, 5 września 2008 | dodano: 10.09.2008

Czas opisać drugi dzień naszej wyprawy. Zaczął się on dosyć wcześnie.
Spałem sobie wygodnie, w ciepłym śpiworze. Nagle coś zaczęło dzwonić, jakby przez sen, ale chyba jednak nie... Otwieram oczy, coś dzwoni dalej. Dopiero po chwili skojarzyłem gdzie jestem, i że to dzwonienie dobiega zza otwartych drzwi balkonowych, a dokładniej z kościoła. Spojrzałem na zegarek. 6:00. Ale co się dzieje... 6 razy już było... Ile jeszcze? Obudziłem się zupełnie. Zmęczenie jednak zwyciężyło i udało mi się jeszcze usnać. Chwilkę przed 7 zaczęły dzwonic nasze budziki. Mozolnie podnieśliśmy się z łóżek. Za oknem wilgotno, mglisto, że nie widać kościoła, który jest przecież tak blisko. Krótka toaleta, śniadanie, sprzątanie.

Czas się zbierać. Wyszliśmy przed dom, porozpinaliśmy rowery i pukamy do pani Wandzi, ale ona nie otwiera. No nic... trzeba poczekać, przecież nie zostawimy otwartego mieszkania. Po ok. 10 minutach przyjechała - była na zakupach. Wręczyliśmy jej bombonierkę razem z podziękowaniami za gościnę. Mgła wzniosła się do góry, pozwalając na zrobienie zdjęcia kościoła w Woli Gułowskiej, ale nie dając szans słońcu.

Armata upamiętniająca walki z II Wojny Światowej

Ostatnie poprawki sam nie wiem czego....

i jedziemy.
Ale nie napisałem gdzie ;) Jedziemy wyznaczoną w środę trasą. Do przejechania orientacyjnie 90-100km. Żadnych zmian :) Kolejny punkt: Adamów. Niedaleko. 10 kilometrów.
Tam trochę wydłużony postój, bo dziewczyny pobiegły po pasek do spodni ;]
Tradycyjnie zdjęcia:

Ruszamy dalej w kierunku Wojcieszkowa. Trochę wątpliwości typu "czy dobrze skręciliśmy", ale z pomocą mapy udało się je rozwiązać. Kościół okazał się całkiem ciekawy i zabawiliśmy przy nim sporo czasu.

Kilka minut po 10 wyjeżdzamy z Wojcieszkowa, jak się okazuje cały czas jakimś niebieskim szlakiem. W okolicach Woli Burzeckiej zgubiliśmy go, ale znalazł się w kolejnym punkcie docelowym, Burzcu(?) yyy miejscowości Burzec. Tam wg notatek miała byc gorzelnia, dworek i jeszcze coś. Z gorzelnią się udało - wysoki komin widać z daleka. Jest to jednak najlepiej zachowana część dawnego zakładu. Reszta jest w stanie absolutnej ruiny. Ale i tak fajnie wygląda ;]

Podczas poszukiwań dworku wydarzyła się tragedia... ślimak "pyknął" czy jakoś tak i było źle. Ale nie ma czasu na rozpaczanie, dworku nie ma, więc jedziemy dalej, teraz w kierunku Krzwydy.

Jednak zanim tam dojechaliśmy zatrzymaliśmy się na malinki :) Tamte okolice to zagłębie malinowe, tak jak zagłębiem owocowym są okolice Wilgi, Góry Kalwarii i Grójca. Więc głupio byłoby nie spróbować ;)
W Krzywdzie udało nam się nie zrobić sobie krzywdy. Spytaliśmy tylko gdzie jest dworek, ale pani nie bardzo wiedziała, że coś takiego w jej miejscowości się znajduje. W końcu okazało się, że "może w gminie". No ok. Na rondzie w lewo.
Trafiliśmy. Dworek jest teraz wielobranżowy, bo znajduje się w nim wiele instytucji od Urzędu Gminy, przez Bibliotekę Publiczną do Posterunku Policji. Było coś jeszcze, ale co nie wiem ;]

;)


Jedziemy (znowu muszę użyć tego słowa...) dalej. Kolejny cel to Stanin, a jedziemy przez miejscowość o intrygującej nazwie, Starą Wróblinę, i obok Nowej Wróbliny.
Droga całkiem miła, równa, z marginesem, którym jedzie się o wiele wygodniej niż zwykłą wąską drogą.

W Staninie czy tam Wesołówce ma być jakiś dworek, a dokładniej jego ruiny. No i rzeczywiście były. Wszystko zarosło, że z drogi nie widać nawet ścian. A kiedyś było tu pięknie... Zwiedziliśmy też wilgotne piwnice. Kilka zdjęć:

Elza z buszu? :)


Wlot do Stanina i na liczniku prawie 42km.

W Staninie postój pod sklepem, kupujemy jedzenie na obiad, bo - nie wiem jak inni - ale ja lepiej słyszałem swój brzuch niż skrzypiący po pobycie na deszczu łańcuch. Wyjeżdżając mijamy kościół. Marek ma już jego zdjęcia, więc ja dla samego udokumentowania obecności tam pstryknąłem zdjęcie "z siodła" :D Chyba było pod słońce...

Kilka kilometrów dalej w okolicach Ogniwa zatrzymaliśmy się na obiad. Rozłożyliśmy się jak to zwykle bywa - na trawie.

Czas rozpusty dla żołądków trwał ok. godzinę. No ale cóż. Trzeba jechać, bo Anka chce być na 18 w domu, więc zostało tylko 4h. Kilka kilometrów dalej zatrzymujemy się obok kościoła w Wandowie. Markowi nie chciało się wyciągać aparatu z plecaka, więc ja pstryknałem zdjęcie po swojemu.

Nagle Iwona oznajmila, że drzwi na dzwonnicę są otwarte i "można" tam wejść. Markowi nie trzeba było 2 razy powtarzać. Nawet aparat mu sie zachciało wyjąć.

Wracając obok schodów spotkali jakąś starszą panią, która przyszła się pomodlić. Okazała się jednak wyjątkowo wyrozumiała, albo niedomyślna, bo nie dopytywała się po co tam wchodzili. Już mieliśmy się zbierać do odjazu, kiedy zza rogu kościoła pojawił się jakiś ktoś. Nie wiem kto to... wiem, że miał klucze do kościoła, bo spytał czy może chcemy obejrzeć go wewnątrz. A i owszem, czemu nie :) Ogólnie wyszło miło. Chyba ktoś nas potraktował jako jakichś młodocianych dziennikarzy czy coś takiego. Sam nie wiem.



Nie planując już żadnych większych postojów jedziemy w stronę domu. Na wysokości wioski Germanicha wyprzedzamy jakiegoś starszego już pana. Tzn. prawie wyprzedzamy, bo nie chciał dać się wyprzedzić. Mimo przejechanych tego dnia blisko 60km zaczęliśmy się ścigać. A nie było łatwo. Dziewczyny troszkę zostały z tyłu, więc zwolniliśmy. Rajdowiec skręcił kawałek dalej. W Jarczewie miał być jakiś dwór, ale nie robiliśmy sobie zbyt dużych nadzieji na jego zobaczenie. A jednak udało się, głównie dlatego, że był zaraz przy głównej drodze. Zatrzymaliśmy się więc obok dla odpoczynku i uzupełnienia płynów po zawodach sprzed kilku kilometrów.

Ja to potrafię wsadzić się w kadr...


No i po ponad 24h pobytu w województwie lubelskim wracamy do mazowieckiego. Jeszcze tylko 30 parę kilometrów.

Bez zatrzymania mijamy Żelechów i kontynuujemy przez Goniwilk i Samorządki do Górzna. Sam wjazd do Górzna bardzo przyjemny z racji tego, że ok 800 metrów jedzie się z górki i można odpocząć.
W Górznie robimy dłuższą przerwę. Za kilka minut się rozdzielamy. Ja z Iwoną jedziemy w kierunku Garwolina, Marek z Anką muszą przez Łaskarzew przedostać się do Rudy Tarnowskiej. Krotkie pożegnanie i każdy jedzie w swoją stronę. Kilka minut przed 17 wjeżdzamy do Garwolina. Przed Iwoną jeszcze kilkanaście kilometrów, ja o 17 docieram do domu z przebiegiem 96,5km tego dnia i 202km dystansu wycieczki.

Podsumowując. Była to moja pierwsza dwudniowa wycieczka rowerowa "na własną rękę". Bardzo się cieszę, że wszystko potoczyło się tak jak sobie tego życzyliśmy, a nawet o wiele lepiej. Mówię to szczególnie o noclegu, ale też o powrocie Anki do domu na czas ;) Ode mnie podziękowania dla Anki, Iwony i Marka za bardzo miło spędzony czas i jednocześnie słowa uznania dla dziewczyn, które wytrzymały fizycznie ten dystans, naprawdę szacunek. Oby to nie była ostatnia nasza wycieczka.

Mapka dzisiejszej trasy:



6326


Kategoria Sam, Z Markiem

Rano zakupy. Wieczorem

  d a n e    w y j a z d u 17.00 km 0.00 km teren 00:50 h Pr.śr.:20.40 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Środa, 20 sierpnia 2008 | dodano: 20.08.2008

Rano zakupy. Wieczorem 40 minut kręcenia po mieście dosyć szybko.


Kategoria Sam

Rano na miasto. Wieczorem

  d a n e    w y j a z d u 22.00 km 0.00 km teren 01:20 h Pr.śr.:16.50 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Wtorek, 19 sierpnia 2008 | dodano: 20.08.2008

Rano na miasto. Wieczorem po mieście i do Miętnego. Trochę prób jazdy na jednym kole. Efekt: 2 przejazdy po ok. 800 metrów. Nogi mnie bolą w tych butach. Chyba muszę poszukać innych...

Wjeżdżając na podwórko licznik pokazał 6000 km. Oznacza to, że ja mam już 16tys. udokumentowanych kilometrów, a rower 6 tys. W tym sezonie troszeczkę ponad 1500km.
Koniec statystyk ;) Idę pedałować. :D


Kategoria Sam

Rano piekarnia. Po południu

  d a n e    w y j a z d u 21.00 km 0.00 km teren 01:15 h Pr.śr.:16.80 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Poniedziałek, 18 sierpnia 2008 | dodano: 20.08.2008

Rano piekarnia. Po południu kręcenie po mieście i okolicach.


Kategoria Sam

Po długiej przerwie

  d a n e    w y j a z d u 19.50 km 1.50 km teren 01:08 h Pr.śr.:17.21 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Niedziela, 22 czerwca 2008 | dodano: 23.06.2008

Po długiej przerwie powracam na "szlaki rowerowe".
Krótki wyjazd bardziej "rozgrzewkowy".
Pętla: Dom->Miętne->Wola Rębkowska->Dom.


Kategoria Sam