Z Anią
Dystans całkowity: | 1373.39 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 74:01 |
Średnia prędkość: | 18.41 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.00 km/h |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 52.82 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
Z Anią, całkiem długo ;)
d a n e w y j a z d u
71.29 km
0.00 km teren
03:35 h
Pr.śr.:19.89 km/h
Pr.max:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Podczas moich i Anny mazurskich podbojów rowerowych na trasie Wilkasy-Giżycko-Wilkasy padł pomysł, by po powrocie wybrać się gdzieś u nas na rowery. Po powrocie we wtorek postanowiliśmy szybko to wprowadzić w życie. Wczoraj pogoda trochę przeszkodziła, ale na dzisiaj prognozy były dobre, więc: jedziemy.
Z domu wyruszyłem około 11:30. Zajechałem po drodze do piekarni po wodę i coś na ząb i popedałowałem do Huty. Dotarłem tam około 12. Anka już była gotowa, więc chwilę później jechaliśmy już w stronę Pilawy. Kierunek ten został trochę wymuszony przez nią, bo Parysów już jej się znudził ;] No ok, mi pasuje.
Do Pilawy dość spory ruch, za miasteczkiem zrobiło się trochę luźniej, ale i tak trudno było rozmawiać. W Grabiance chwilka postoju, bo jakiś komar zaatakował moje oko i Ania zaoferowała się go wyciągnąć - dziękuję ;) Kawałek dalej krótka przerwa na wiadukcie kolejowym.
Następny, tym razem dłuższy postój wypadł w Osiecku koło kościoła. Znowu kilka zdjęć.
Planowałem powrót przez Natolin, Starą Hutę i Łucznicę, ale Anka chciała gdzieś dalej. To i tak by wyszła trasa koło 35km, ale ok. Może być. Więc jedziemy nad Wisłę. Kierunek Sobienie-Jeziory. Przed Sobieniami Ance już się trochę odechcialo, ale była twarda ;) W Sobieniach ze 300m pogonił nas pies. O tyle dobrze, że przyczepił się do mnie to sobie jakoś poradziłem. 2x złapał mnie lekko za skarpetkę za co dostał 2 kopy, niestety lekkie. Z Sobień przez Piwonin dojechaliśmy do brzegu Wisły. Niestety woda dość wysoka i musieliśmy zostać w krzakach.
I jeszcze jakieś takie:
Wróciliśmy na wał gdzie zjedliśmy pączki kupione przeze mnie w piekarni i zagryźliśmy jabłkami, których jak wiadomo rośnie tam wiele ;]
Zdjęcia z postoju
O 14 po odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną. Nie lubię jeździć 2x tą samą trasą, ale nie chciałem już wydłużać. Więc znowu Sobienie i Osieck.
Kilka zdjęć za Osieckiem:
W Jaźwinach pojechaliśmy prosto, by ominąć ciasną Pilawę. W Puznówce trochę musieliśmy poczekać, żeby przeciąć główną, ale jakoś się udało. Z Puznówki już polną drogą wróciliśmy do Trąbek. Anka powiedziała, że te 3km po piachu pod wiatr ją bardziej zmęczyło niż 30 po asfalcie. Całkiem możliwe... lekko się nie jechało. U Ani byliśmy o 15:45. Dystans wspólnej jazdy wyniósł 55km. Sporo. Najwięcej spośród naszych wspólnych jazd. Może będą następne, jeszcze dłuższe :)
Posiedziałem jakieś 1,5h u Anki i uznałem, że czas do domu, żeby nie zamarznąć w krótkich spodniach. Okazało się, że wybrałem się zaraz po deszczu. Tzn. u niej nie padało, ale ulica przy blokach była już mokra, a im bliżej Garwolina tym więcej kałuż. Schlapałem więc pięknie całe ubranie, ale trudno, bywa ;]
Dziękuję za kolejny wspólny wyjazd. Za wiele ich do tej pory nie było, ale dobre i to. Może kiedyś będziemy mieć więcej czasu na takie wyprawy ;)
[zdjęcia trochę inne niż zwykle, bo mój K770i został oddany do naprawy gwarancyjnej (problemy z klawiaturą) i trzeba było się ratować Nokią Ani - dziękuję za użyczenie zdjęć ;* ]
Kategoria Z Anią
Na mazurach
d a n e w y j a z d u
10.50 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Miałem nie dodawać opisu tej krótkiej wycieczki, ale pobawiłem się mapami w internecie i udało mi się w pewnym przybliżeniu obliczyć jaki dystans wtedy przejechaliśmy, więc jednak wrzucam.
Wycieczka odbyła się przy okazji naszego wspólnego wyjazdu do Wilkasów koło Giżycka z okazji wesela, na które zostałem zaproszony jako osoba towarzysząca. Zostaliśmy tam trochę dłużej i w poniedziałkowe popołudnie postanowiliśmy wypożyczyć rowery.
Do wypożyczalni dotarliśmy około 15:40. Dostaliśmy rowery, o dziwo całkiem sprawne i wyruszyliśmy przed siebie bez większego pomysłu gdzie jechać. Na rondzie w Wilkasach skręciliśmy w kierunku Giżycka.
Po wyjechaniu z miejscowości za jakimś kanałem/rzeczką zaczął się szlak rowerowy prowadzący do Krzyża św. Burbona, unikatowego mostu obrotowego w Giżycku i zamku krzyżackiego. Całkiem ciekawie, więc jedziemy :)
Ścieżka.
Krzyż św. Burbona. Jest on doskonale widoczny ze sporej części jeziora Niegocin.
Widok na jezioro ze wzgórza, na którym znajduje się krzyż.
Kawałek dalej wjechaliśmy do Giżycka mijając jednostkę wojskową. Chwilę później dotarliśmy do mostu obrotowego, który akurat był zamknięty dla ruchu drogowego.
Trzeba było go jakoś ominąć. Kawałek dalej nad kanałem wypatrzyłem kładkę dla pieszych. Podjechaliśmy tam i przenieśliśmy rowery na drugą stronę.
Widok z przeciwnego brzegu kanału na most.
Po chwili dojechaliśmy do plaży miejskiej. Tam kilka zdjęć.
I uznaliśmy, że czas już wracać. No to zawijamy z powrotem tą samą drogą. Innej nie znaliśmy ;]
Jeszcze raz most.
I powrót wcześniej przejechanym szlakiem rowerowym.
Potem kilka minut przeciskania się przez remontowany wjazd do Wilkasów i po trochę ponad godzinie od wyjazdu zwróciliśmy wypożyczone rowery.
Mapka trasy
Czas jazdy nieznany ;]
Chociaż od dłuzszego czasu ciągnie mnie na Mazury już bardzo dawno nie byłem tam tak turystycznie. Ten wyjazd jeszcze bardziej wzmógł moją chęć do odwiedzenia tamtych stron z własnym rowerem i pojeżdżenia tam kilka dni.
Kategoria Z Anią
Polem, łąką
d a n e w y j a z d u
50.75 km
0.00 km teren
02:46 h
Pr.śr.:18.34 km/h
Pr.max:45.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Wczorajszy wieczór spędziłem u Anki i wymyśliliśmy, że jak będzie ładna pogoda to pójdziemy na rower ;]
Godzina wyjazdu przesuwała się co chwilę, bo nam obojgu wyskakiwały co chwilę jakieś sprawy do załatwienia. Przed 14 skoczyłem na miasto - 3 km. Kilka minut po 14 w końcu ruszyłem do Trąbek. Dość silny wiatr wiał prosto w twarz, więc momentami nie byłem w stanie przekroczyć 20 km/h. U Anki byłem po ponad 20 minutach. Chwila przygotowań, moje zapewnienie, że nie będziemy jeździć po piachach i błotach (mhmm...) i ok. 14:40 ruszyliśmy ;)
Wyjazd z Trąbek w kierunku Parysowa.
Gdzieś przed Żabieńcem.
Dojeżdżamy do Choin.
Do Parysowa jechało się całkiem dobrze. Wiatr wiał z boku, ale drzewa rosnące wzdłuż drogi dość skutecznie nas osłaniały. W Parysowie kupiliśmy wodę i ruszyliśmy w kierunku północnym. Kawałek dalej skręciliśmy na Wolę Starogrodzką.
Z drogi całkiem ładny widoczek na okolice Parysowa.
I nasza droga. Pod górkę i na ukos pod wiatr ;)
W lesie jechało się przyjemniej, chociaż zrobiło się trochę chłodno, bo dość gęste chmury zakryły słońce. Anka liczyła, że się trochę opali, ale na nadziejach się skończyło.
Wola Starogrodzka.
Na skrzyżowaniu koło szkoły chwila zawahania. Nie mieliśmy ochoty jechac prosto do Gocławia przez Żelazną, bo trochę krótka by wyszła nasza wycieczka. No więc w prawo. Na początku fajny asfalt, ale za ostatnimi zabudowaniami się skończył i zaczęła się piaskowa droga z błotnistymi miejscami.
Kilkanaście minut postoju nad jakimś stawem.
I panoramka ze wzniesienia.
Wg mapki ta droga powinna doprowadzić do Kalonki. Domyslałem się, że będzie raczej słabej jakości, ale postanowiliśmy spróbować. Więc jedziemy.
Niestety droga szybko zaczęła zanikać wsród traw. Skręciliśmy w lewo i to był błąd. Po chwili jechalismy już po łące. Po chwili okazało się, że jesteśmy na tyłach zabudowań. Trochę głupio wychodzić u kogoś na podwórku. Trzeba znaleźć jakieś dojście do drogi. Widac ją było niedaleko. Spróbowaliśmy przez las, ale na jego skraju płynął sobie zarośnięty pokrzywami strumyk. Jazda po polu też wydawała się mało ciekawa. Kręciliśmy się przez dobrych kilka minut po łąkach to jadąc to prowadząc rowery. Ja na dwóch fotkach zrobionych przez Ankę ;]
Anka zaczęła narzekać, że jej się to nie podoba. Wszak obiecywałem, że nie będzie piachu i błota, a było już wszystko, a nawet gorzej. W końcu znaleźliśmy przejście w stronę asfaltowej drogi zaznajamiając się trochę z krowami. Żeby nie było za fajnie, to kilkadziesiąt metrów od ulicy trafiliśmy na kolejny strumyk, ale udało się go przeskoczyć z rowerami. Przebycie tego odcinka trasy zajęło nam dobre 20 minut.
Byliśmy w Kalonce :) Siedliśmy na kamieniu pod sklepem i odpoczęliśmy troszkę. Anka ponarzekała, ale trudno ;]
Rowery.
Czas wracać. Jeszcze taka fotka z plakatem o dyskotece w Starogrodzie :D
I o 16:20 wyjeżdżamy z Kalonki w kierunku Gocławia.
Fotka w kierunku domu Iwony, którą pozdrawiam :)
I po 10 minutach jazdy mamy Gocław.
Dalej przedstawiam Ance 2 wersje trasy powrotnej. Albo dojechać do lubelskiej i jechać nią do Puznówki, albo wykorzystać szlak niebieski ciągnący się przez las i wyjechać w tym samym miejscu. Wybraliśmy opcję drugą ;) Na początku trochę łatwego do ominięcia błota, ale potem zrobiło się całkiem fajnie. Całkiem równa ścieżka wśród sosen. Do tego szlak bardzo dobrze oznaczony. Nie sposób zjechać z drogi.
Chwila postoju m.in na zdjęcia ;]
I taka ciekawie skręcona sosna tam rośnie :)
I jedziemy dalej. Szum samochodów z oddali mówi nam, że jedziemy wzdłuż lubelskiej. Do tego góry śmieci w niektórych miejscach (na szczęscie mało liczne) świadczą, że nie jestesmy zbyt daleko o głównej. Zdjecia dość słabe, bo w lesie mało światła.
I w końcu wyjechaliśmy z lasu. Zabrakło oznaczenia szlaku, by skręcić w prawo, bo zabudowania Puznówki widać po południowej stronie. A jadąc prosto dojeżdża się do Niesadnej.
Coś tu rośnie ;]
I Puznówka, skręcamy w lewo. Teraz wybór czy jechać na około przez Poschłą i Wygodę, czy na skróty przez pola.
Wybraliśmy jednak skrót, więc za szkołą w Puznówce w prawo.
No i Trąbki.
Do domu Ani dotarliśmy ok. 17:15. Wstąpiłem "na chwilę". Zjedliśmy conieco, bo zgłodnieliśmy po drodze.
Jednak za dobrze mi się siedziało, bo z Trąbek ruszyłem dopiero o 20:40 ;) Było już trochę chłodno, więc pogoniłem szybciej dla rozgrzewki. Wiatr w plecy się trochę uciszył i nie chciał pomagać, ale i tak udało się dojechać do domu w niecałe 15 minut.
Mapka wyjazdu.
Dziękuję bardzo za kolejny bardzo miły wyjazd i za gościnę po ;) Czekam na następne wspólne wycieczki.
Kategoria Z Anią
Baaardzo miła wycieczka :)
d a n e w y j a z d u
44.15 km
0.00 km teren
02:15 h
Pr.śr.:19.62 km/h
Pr.max:50.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
New.meteo.pl prognozowało opady deszczu od 14:00. 14 minęła a na niebie chmur deszczowych brak, więc uznałem, że trzeba gdzieś pojechać. Ostatnio częściej jeździłem na zachód i południe od Garwolina: Górzno, Sobolew, Łaskarzew, Wilga, Pilawa, Osieck. Dzisiaj postanowiłem to zmienić :) Od dłuższego czasu planowaliśmy z Anką wspólny wyjazd rowerowy, ale pogoda nam nie pozwalała. Pomimo sporego zachmurzenia i tego, że w Boże Ciało co roku są burze zapytałem Anię czy ma ochotę na wyjazd dziś. Zgodziła się bez wahania, więc o 14:20 ruszyłem w stronę Trąbek :)
Garwolińska ścieżka rowerowa
I wpadam na końcówkę obwodnicy
Na miejscu byłem ok. 14:45. Po chwili Ania wzięła swój rower i ruszyliśmy. Całkiem się wypogodziło, więc bez większych obaw skierowaliśmy się w kierunku Parysowa, wydłużając sobie nieco drogę przez Wygodę.
Gdzieś niedaleko Parysowa.
Równina w okolicach Parysowa
Po drodze uznaliśmy, że damy radę dojechać nad Świder do Górek. Miałem ochotę jechać tam od dawna, a nie byłem tam kilka(-naście?) lat.
Droga na Kozłów.
Wyjeżdżamy z Kozłowa.
Droga wśród pól i łąk. Ładnie tam :)
Moja towarzyszka podróży ale nie tylko :)
I jej towarzysz podróży ;]
Kawałeczek za Kozłowem zjechaliśmy z asfaltu w boczną, piaszczystą drogę. Na szczęscie piach był mokry i ubity i jechało się całkiem nieźle, ale Ania i tak trochę narzekała ;]
Gospodarstwo pośród lasów.
Ja ;] Dośc rzadko pokazuję mordę na blogu, więc teraz nadrabiam zaległości
Po ok. 50 minutach od wyjazdu z Trąbek dojechaliśmy do mostu nad Świdrem. Okazało się, że nie tylko my wybraliśmy to miejsce na cel wyprawy :) Oprócz nas było tam jeszcze kilkanaście osób, ale po pewnym czasie porozchodzili/porozjeżdżali się w swoje strony.
Taka panoramka z mostu :)
Główni bohaterowie opisu, czyli my :)
Świder :D
Trochę pozwiedzaliśmy okolicę :)
Ja w nowym stylu ;]
:)
Sprawdzałem czy da się mieszkać ;]
Słoneczko grzało, wietrzyk chłodził, miło było i przyjemnie. Ale chmury z północnej strony zmieniły odcień na ciemniejszy i ok. 16:30 uznaliśmy, że czas spadać, bo do domu całkiem spory kawałek ;]
Troszkę inną drogą dla odmiany. Ani się mało podobała...
ale po kilkuset metrach dojechaliśmy do asfaltu, a tam z pomocą wiatru jechało się już bardzo łatwo i szybko.
Przez Parysów przejechaliśmy bez zatrzymywania i skręciliśmy na Choiny. Chmura za nami coraz bardziej rosła i ciemniała. Do tego wiało dość mocno bardziej od przodu, więc nie dało się zbyt szybko jechać. Widok na Parysów.
Przed Choinami.
Za Choinami trochę pomogłem Ani, bo zmęczona odrobinkę była, a zależało mi na szybkim powrocie.
Prawie Trąbki, a za nami:
Po 45 minutach całkiem sprawnego pedałowania dojechaliśmy do Trąbek. Nie zatrzymywałem się długo. Chmura była coraz bliżej, a chciałem przed nią dojechać do domu. O 17:20 wystartowałem spod domu Ani. Prędkość była rekordowa jak na mnie ;] Po 15 minutach byłem w domu, czyli średnia prędkość na powrocie wyszła... 31,3km/h :)
Mapka
Wycieczka pomimo nadzwyczaj szybkiego powrotu bardzo udana. Ani się chyba podobało, więc jest nadzieja, że za jakiś czas uda się ją znowu gdzieś wyciągnąć :)
Dziękuje za fajny wyjazd i baaaardzo miło spędzony czas :* Czekam na następne :)
Kategoria Inne, Z Anią
Faaaaaaaaajnie :D
d a n e w y j a z d u
43.20 km
0.00 km teren
01:52 h
Pr.śr.:23.14 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Jest 23:40... Pisałem relację ponad 30 minut i się nie zapisało... Zaczynam od nowa, ale to już nie będzie to samo...
Rankiem standardowo - do piekarni.
Po południu Ania napisała, że wczorajsza propozycja wyjścia na rower jest aktualna. Mi nie trzeba było 2x powtarzać :) Po powrocie do domu szybko zjadłem obiad, a potem jeszcze szybciej pojechałem do sklepu rowerowego po... nowe pedały. Taki kolejny zakup z serii, która już całkiem sporo złotówek wyciągnęła z mojego portfela, ale stare hałasowały... Mam nadzieję, że nowe wytrzymają przynajmniej tyle co stare, bo liczyłem, że kupię tańsze.
Ok. 16:50 byłem ponownie w domu. Wrzuciłem do plecaka trochę gadżetów i 20 minut później z takim pakunkiem ruszyłem w kierunku Trąbek, a dokładniej domu mojej Ani :) Na miejscu test mojej pompki na dętkach z roweru Anny i jedziemy. Przez Żabieniec - żeby nie było za krótko - do Parysowa.
Zjedliśmy lody i pojechaliśmy dalej. Miało być w kierunku Woli Starogrodzkiej, ale uznałem, że może to wyjść trochę za daleko. Skręciliśmy więc na Kozłów, by po kilkuset metrach zawrócić do Parysowa i wyjechać z niego w kierunku Łukówca.
Jakieś takie zdjęcie pod słońce ;)
Na zdjęciu droga wygląda jak po deszczu, ale na szczęście było sucho :)
Przewróciło się...
W Poschłej skręciliśmy w lewo na Wygodę. Jadąc przez tą miejscowość chciałem zrobić jakieś ładne zdjęcie z zachodzącym słońcem. Udało mi się całkiem nieźle, bo nawet Ania się na nim znalazła. Jej się nie spodobało i pewnie nie będzie zbyt zadowolona widząc to zdjęcie tutaj, ale cóż... zaryzykuję ;)
Do Ani wróciliśmy ok. 19:20 po 24 km wspólnej jazdy. Wstąpiłem do niej niby na moment, ale jakimś dziwnym trafem "zeszło się" do 20:35. Było już całkiem ciemno, więc jak należy włączyłem oświetlenie, a plecak ubrałem w kamizelkę odblaskową. Wiatr, który przywiał mnie do Trąbek ustał, więc bez zbędnych przeszkadzaczy, całkiem sprawnie (możliwe, że trochę też dzięki nowemu sprzętowi) dojechałem do domu na kilka minut przed 21.
Dziękuję bardzo Ani za miło spędzony czas:) Fajna wycieczka wyszła, z niecierpliwością czekam na następne :)
Kategoria Inne, Z Anią
Taka trochę nowość ;)
d a n e w y j a z d u
39.20 km
0.00 km teren
01:49 h
Pr.śr.:21.58 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Victus ;]
Raniutko po 6 wycieczka po pieczywo na śniadanie - 2,1km ;]
Potem pracowanie do 16. Wróciłem do domu o 16:20.
O 16:40 szybki skok do rowerowego po lampkę na przód - pewne plany na wieczór się tworzyły i trzeba się było zabezpieczyć przed ewentualnym powrotem w ciemnościach.
Plany okazały się całkiem możliwe do wykonania i ok. 18 ruszyłem w kierunku Huty Czechy. Po ok. 20 minutach byłem na miejscu ;) Ania była już gotowa więc po kilku chwilach namysłu "gdzie jedziemy" ruszyliśmy w stronę Wygody. Dobrze się jechało, rozmawiało się chyba też całkiem dobrze (chociaż zamulałem Ani o moim pierwszym dniu w pracy) i jakoś tak wyszło, że dojechaliśmy do Poschłej (czy Poschły? - nie wiem...). Tam skręciliśmy w prawo i po kilkunastu minutach dalszej jazdy okazało się, że dojechaliśmy do Parysowa. Żeby nie wracać tą samą drogą skręciliśmy w kierunku Choin i tamtędy wróciliśmy do Trąbek ;) Miała być krótka wycieczka (bo... zresztą może już nieważne ;] ), a wyszło 18,5km, czyli całkiem sporo. Wstąpiłem do Ani na godzinkę z małym hakiem i o 21 ruszyłem w kierunku domu, żeby jednak nie jechać po nocy. Jakoś tak dobrze się jechało, że po 17 minutach dotarłem do siebie do domu (średnia 29km/h :D)
Całkiem miło wyszło :) Jeszcze raz dziękuję Ani za wycieczkę i miło spędzony czas :*
Kategoria Inne, Z Anią